piątek, 23 listopada 2012

lekcja 58

tak się dużo podziało ostatnio że aż żal pisać tylko jedną lekcję ale reguły to reguły i trzymać się ich muszę. jak to jest że kontakt może być super potem gorszy a potem nic. tak się ostatnio dzieje. a przejście od nic do super nie istnieje i nie będzie istniał w moim życiu. jak to jest że ktoś poznaje kogoś przez kogoś innego a potem tego kogoś, który był zapoznawaczem ma w dupie. denerwujący proces. cieszę się bardzo na kraków poniedziałkowy mimo że jesteśmy totalnym zaprzeczeniem reguły od nicości do superości.

bardzo teraz jest muzycznie co jest tak radosnym etapem mego życia że aż niemożliwym. a skoro ty mnie nie chcesz i masz ochotę zamknąć się w dziupli to voila. zawsze gdy tak jest to sobie obiecuję że jeszcze ci pokażę ile straciłaś. i rzucę się w wir nauki będę superekstrahipermądrym kolesiem, którego wszyscy będą podziwiać. nie udało mi się to do dzisiaj. i dzisiaj też się nie uda. i pojutrze też nie. i może w ogóle. ale ja mam plan że się uda. plany są najważniejsze. reszta to już tylko my.

odhaczyłem na liście w portfelu gitarę. wreszcie swoją. najmojszą bardzo. lubię nazywać swoje rzeczy imionami kobiecymi. to przecież tak jakbym z kimś był. żartuję oczywiście. trzeba nauczyć się rozpoznawać ironię, bo jest to wbrew pozorom bardzo trudna sztuka. ale przydatna. gdy ktoś ją ujrzy zauważy pozna spotka wtedy może jest szansa że nawet jakiś kontakt się nie urwie. ale skoro często patrzy się na siebie to ciężko zobaczyć coś przed sobą. to dlatego się urwało.

nudzą mnie książki a może to ta rutyna mnie nudzi. poniedziałki pociągowe wtorki muzyczne środy zmęczeniowe czwartki domowe. i tak od października. dlatego kraków w poniedziałek. żeby nie patrzeć tak często na ludzi, którzy mnie otaczają bo ileż można jeść to samo ciastko. a kraków też dobry bo inny. może przywita mnie już śniegiem. ale na pewno muffinami i gorącą czekoladą. i tobą też mnie przywita choć większość ludzi uderzyłaby mnie w głowę gdyby wiedzieli po co tam jadę. ale i tak pojadę. bo chcę.

wtorek, 16 października 2012

lekcja 57

drukują mój tekst. trochę się cieszę. że wydział zobaczy i tak dalej. i kiedyś wspomną w mojej biografii : wieczory przeważnie spędzał na okrzei bo tam zdobywał natchnienie tak jakby było czymś zdobywalnym. ale lubił tam przebywać. taki most między r. i k. to oni go zbudowali. i był za to wdzięczny. jak mówił w jednym z wywiadów - zawsze chciał połączenia tych podróży od celu do celu. tak żeby początek był końcem i koniec początkiem. dopiero cztery lata po mu się to udało. a właściwie nie jemu tylko ogólnie się udało. i chcieli więcej jego tekstów. wspominali o rękopisach. że znaleźli. i że mam im wysłać swoje nowe wiersze. a nowe są inne. i że jestem już członkiem tej grupy. zawsze chciałem. młoda polsko witaj.

niedziela, 14 października 2012

lekcja 56

siedzę w pociągu. w trasie są tylko widoki na pola i martwe miasta których nikt już nie zdąży pokochać bo zasnęły w pe er e lu i czekają na przebudzenie tak jak śpiący rycerze w giewoncie. wstyd się przyznać że szukam wierszy chociaż niedawno one same do mnie wpadały na wino papieros i noc. a teraz nie. a teraz jest tyle nieobecności że wypełnianie wnętrza jest mozolne i trudne. ale idzie. jakoś idzie. na szczęście nawał zajęć który sobie zrobiłem ładnie mi przekręca czas na wskazówkę do przodu.

nowy hey dobry. Ty jesteś zła. nowy pezet dobry. Ty jesteś zła. nowa goulding dobra. Ty jesteś zła. nowa jesień dobra. Ty jesteś zła. nowi ludzie dobrzy. Ty jesteś zła.

wiesz Nieobecna
ja
musiałem odejść
musiałem odejść
po to
by przekonać się że byłaś
najmądrzejsza
najpiękniejsza
najpotrzebniejsza
wybacz
ale gdybym nie odszedł
nigdy bym tego nie wiedział

IV

Nieobecna
odezwij się czasem
ciekawy jestem
gdzie i z kim teraz
umierasz

to nie moje ale niezmiernie mi się podoba. jak widzę takie coś dobrego to trafia mnie szlag i żądam w umyśle wehikułu czasu. wziąłbym sobie ten tekst do przeszłości, potem pozbierałem te wszystkie dobre teksty w zbiór i byłbym fajnym poetą. a tak to zbieram raz w roku wszystkie wiersze i czyta je T. której że się to nie nudzi to się dziwię. szkoda tylko że ci kolorowi są bezbarwni bo szarzeją przez kłamstwa i słowa których kiedyś nawet nie byliby w stanie wypowiedzieć w myślach. ot co.

wtorek, 4 września 2012

lekcja 55

tęskniłem za K. boże jak tęskniłem i rzucony od razu w noc, tak tego chciałem. lubię te koncerty i wyjazdy to taka namiastka marzeń. coś jak ciepłe lody. niby lody ale jednak ciepłe. może dlatego że jeździmy samochodami a nie busem jak w skazanym na bluesa. i nocny i dzienny kraków te wszystkie światła nocni wędrowcy boże kocham was bardzo. chcę już tam bo mam dużo wierszy do napisania.

środa, 22 sierpnia 2012

lekcja 54

to już czuć w powietrzu. ten zapach spadającego liścia. te suche ulice wołające o deszcz. te znikające dni i głośne wieczory przy których tęskni się za latem i mówi się 'czemu ja tego nie zrobiłem miałem tyle czasu'. to się zaczyna. włóczykij już ruszyłby na północ. on miałby już spakowany plecak. harmonijkę gdzieś na górze plecaka. kiedyś tak wyruszę. chciałbym.

pilsko było dobre. po wspólnych przygodach trójki przyjaciół poleciało 'Brothers in arms' w samochodzie. to nas chyba jakoś scaliło. i tak jesteśmy scaleni długo. może to były poprawki, może coś trzeba było od początku zacząć. i tak wszyscy się potem rozejdziemy. ale przyszłość jest u mnie bezinteresowna , w sensie że brak mi dla niej zainteresowania. ważne że będzie jesień jak co roku. co roku lepsza. co roku październikowa szalikowa parkowa zdjęciowa wierszowa. bo jest jakiś zastój z tymi wierszami. nie ma katowickiego klimatu. i też na niego czekam. jak jesień to tam. tam jest dużo dymu. tylko niech będzie już jesień.

środa, 4 lipca 2012

lekcja 53

góry góry góry wielkie góry. fajnie jest słuchać młodych ludzi, którzy są dokładnie tacy sami jak ja kiedyś. gadki o swoim zespole, tanich winach, koncertach, jakie chwyty w jakiej piosence, jaranie się gitarami ( to zostało ). fajne będą te wakacje. pomijam jurę bo tam średnio. ale jeleśnia. mój ukochany dom. tam gdzie mógłbym żyć i nie żyć życiowo. uciec od betonowych twarzy miasta. przestałem z tymi wierszami wszystko. chociaż znalazłem na starym mejlu stare empetrójki z czasów punks not dead. smutne to było, chociaż dalej mam w sobie jakąś taką wściekłość na rzeczywistość. i teksty stare też znalazłem. teraz widzę że jednak jakiś rozwój jest. przynajmniej w tekstach. mam wyższe wykształcenie. nic z nim nie zrobię. gdyby płacili za jestestwo też bym w sumie dużo nie dostał bo więcej mnie nie ma niż jestem. chciałbym w końcu napisać książkę, ale tak dla siebie. mam tyle pomysłów które się ze sobą nie łączą że miałbym chyba miliard tych książek tak jak mam miliard myśli minutowych. i ten londyn mnie wkurza. bo chciałbym tam. są takie miejsca o których się słyszało i czuje się je przez skórę. ale nigdy się tam nie było. ciekawe czy katolicy tak czują niebo. może kiedyś ja też je czułem. teraz to już. skończone.
podoba mi się teraz. naprawdę jak nigdy. jak nikogo. jakby już zawsze miało być niebo.

środa, 27 czerwca 2012

lekcja 52

lubię gdy się dzieje coś co mogę kontrolować. lubię też kontrolować czas i nie muszę siedzieć tam gdzie nie chcę choć często tak bywało. aktualnie gotuje się we mnie wszystko pomimo tego powyżej. chcę iść ze świetlickim już gdzieś gdziekolwiek żeby odwalić się w końcu od siebie samego i wejść w coś innego w jakąś inną rolę, która mi spasuje. odebrałem indeks a w nim fajnie bo piszą że mam dyplom. no fajnie. mogę sobie nim podetrzeć dupę, nie mam w ogóle satysfakcji z tego co robię ZERO nawet już nie piszę nic twórczego. może dlatego że tego TWÓRCZEGO się ode mnie wymaga. a ja nie lubię wymagań, sam je sobie stawiam, wtedy przynajmniej jestem utopiony w satysfakcji. a tak to wszystko na nie.

przypomniało mi się :
- jak żyjesz?
- zawodowo? świetnie, prywatnie - nie twój interes

przy tym zostańmy, bo ja nie lubię się tłumaczyć bardzo tego nie lubię, wszyscy powinni czytać w myślach ja to upowszechnię naprawdę. lubię u siebie niewiedzę a reszta społeczeństwa najwyraźniej nie więc pytają pytają pytają a mnie się serio nie chce. i wiem że piszę to pod wpływem emocji i będę tego żałował. mimo wszystko nowy człowiek to jakiś inny świat. przedstaw się i powiedz jak tu dotarłaś. wtedy może pokażę ci mój dom.

wtorek, 19 czerwca 2012

lekcja 51

jezu jutro niby koniec niby wakacje niby na nowo wszystko.  nie czuję się ani doroślej ani głupiej , to się po prostu wszystko stało. 3 lata fajnych ludzi. niektórych wbiłbym nóż w plecy bez zastanowienia, niektórym bym go jeszcze w dodatku wypolerował żeby fajnie się błyszczał, niektórym wyrywałbym go z ręki, a niektórych mógłbym słuchać i słuchać bo w mówieniu jestem średni. zacząłem słuchać jazzu. nigdy go nie lubiłem bo kojarzył mi się z hipnozą a tam jest drogo. ale Stańko mnie zachwycił. w tych piosenkach jest nocny Kraków i te knajpki wzdłuż uliczek, które są od rynku w górę a potem w lewo. chciałbym tak kiedyś wiesz, wieczorem takim jeszcze upalnym, ale gdy się czuje w powietrzu już noc i nocną burzę. chciałbym wtedy tam z tobą pójść na lampkę wina . a potem gdzieś się wtoczyć w ten wieczór żeby nas zjadł Kraków i widzieć kopiec kościuszki nocą. chciałbym.

zmieniłem rzeczywistość na tę pierworodną. może mam jakąś misję uszczęśliwiania świata. ale lubię was. wszystkich nie bo to niezdrowe, ale i tak lubię. lubię wasz śmiech i żarty. lubimy tylko to co już znamy. ja was lubię. coś kosztem czegoś. piszę to kosztem snu. kosztem prądu. kosztem dymu. kosztem nocy. zrobiłem to kosztem drugiego świata. ale mówią na mieście że tak miało być. ja też w to chcę wierzyć.

poniedziałek, 4 czerwca 2012

lekcja 50

jubileusz. nie sądziłem że to tak długo pociągnie. sam o sobie nie sądziłem wielu rzeczy. wszystkie zauroczenia przemijają szybko jak przejście oka z lewej strony na prawą w moim oczopląsie. można podsumować ten rok akademicki. październik - uczuciowy, listopad- wyzuty z uczuć aczkolwiek cmentarz dobrze, grudzień pomijam, stycznia nie pamiętam, luty - początek akantu, marzec kwiecień- ONA , maj - szybki , czerwiec- jeszcze szybszy jej brak. ten rok wiele zmienił przestałem dostrzegać marzenia, ktoś zaczął mnie odwiedzać we śnie. teraz będzie przetasowanie obecności w moim życiu. fajnie było w ten weekend. poczułem się wreszcie jakoś potrzebny i ludzie o mnie pamiętali. miałem niezaplanowane spotkanie z różnymi ludźmi, którzy znali mnie dużo wcześniej, przestali znać na chwilę ( może to ja ich przestałem znać ) ale nadal potrafimy się razem śmiać pytać jak życie i ile kto zarabia. to było dobre. spotkanie z przeszłością sercową również. trochę zdmuchnęliśmy kurzu z ciał ale podejrzewam że znów się zakurzy bo nie mamy w sobie tyle odwagi na porządne sprzątanie. może mi się poszczęściło w tym roku, może szybciej zamknąłem sesję i oddałem pracę wszystko mam na 'może'. moje życie to też jest 'może'. wstaję rano i myślę ' a może to nie był sen? a może ten sen był dobry ale ja go nie doceniam? może to była prawda?' ' może dzisiaj pójdę w noc? może ten dzień będzie pierwszym kiedy zacznę żyć? może uratuję życie? niedawno nie byłem w tym mistrzem.

może dziś będziesz Ty? może spotkam znajomego na ulicy i uśmiechnę się szczerze? może w sercu nie mam lodu? może wiem jak żyć? może nie wiem ?

widzę że umiem. ale tam gdzie jest 'może' , tam nie ma 'na pewno' i tej napewności brakuje mi ciągle. znajdę ją i przykuję do siebie.

czwartek, 24 maja 2012

lekcja 49

słucham o Krywaniu. gdziekolwiek to jest to jeśli jest tam tak fajnie jak śpiewają to ja tam chcę. nieważne że to w górach. moja głowa odchodzi ostatnio od zmysłów i nie pomaga mi codziennie jak pomagała. dzisiaj już układałem wiersz miejski w głowie ale upadł. spały koparki to wszystko jakieś puste wymarłe miasto. i tylko grała skrzypaczka. pewnie wieczorna zmiana skrzypka. on do południa ona po południu. nocna zmiana skrzypka. też brzmi fajnie. uśmiechem stroję twarz ostatnio częściej. może to przez to że wiem że wakacje będą zupełnie inne. może przez to że wiem że czeka na mnie codziennie uśmiech kogoś innego i to jest radość prawdziwa bo sercowa. myślałem nad wypadem górskim w wakacje żeby odetchnąć od mojego ojca żywiciela miasta.

ostatnio coraz częściej dopada mnie też przeszłość, ale zmieniona już lepsza bardziej do przyjęcia. nie trzeba mieć wehikułu bo przeszłość zmienia się sama z siebie. pewnie jest na to jakaś teoria, ale póki co dość mam już teorii więc pora na praktykę panie S. nareszcie przyszła ta pora

wtorek, 22 maja 2012

lekcja 48

że nie przyjadą tu jutro czy pojutrze ale dopiero za 3 dni. a dla mnie każde takie czekania to niesposób na życie. czekam na wieczór czekam na sen czekam na śniadanie czekam na zajęcia czekam na wiersze czekam na jesień czekam na zimę czekam na książki czekam na zielone oczy czekam na blond włosy czekam nawet na zielone światło i na te czerwone też bo wiem że po czerwonym będzie zielone.

czytałam te jego wiersze i powiem pani wprost - nie było go w tych wierszach. cały świat myślał że on właśnie w tych wierszach był. on chciał żeby świat tak myślał. bo nie było go w wierszach ale właśnie za nimi. za tą małą granicą którą dostrzec mogą tylko wytrawne oczy poszukiwacza. jeśli go pani znajdzie po raz pierwszy to niech pani wie że on się przestraszy i ucieknie. musi go pani znaleźć po raz drugi. nigdy nie ufa się po raz pierwszy. tylko zawsze ufa się za drugim razem. jeśli go już pani znajdzie to proszę do mnie zadzwonić. potwierdzę miejsce jego pobytu i będzie mogła pani z nim żyć.

mógłbym takich wyobrażeń wyprodukować miliard a żadne z nich nie będzie fałszywe.
mógłbym takich wyobrażeń wyprodukować miliard a żadne z nich nie będzie prawdziwe.
mógłbym takich wyobrażeń wyprodukować miliard a żadne z nich nie będzie istnieć.

czwartek, 17 maja 2012

lekcja 47

trwa walka o utrzymanie się ludzi. wielkie spieszenia wielkie rozczarowania wielkie gonitwy i wszystko jest wielkie. ja nie czuję potrzeby spierdolenia sobie życia, w wy wyglądacie jakbyście właśnie chcieli to zrobić. gońcie króliczka wszyscy. nie chcę być egoistą ale popatrzcie na siebie. na to jak wyglądacie. na to jakie macie zapadłe twarzy i szare puste oczy wypełnione gonitwą o pozorne szczęście. trzeba było myśleć zanim zalało wam oczy. teraz się spieszcie na terminy. ja się spieszę marzyć bo to jedyne co mi zostało. a terminy? daty to pojęcie względne. wszystko jest datowane a nie powinno. akcja reakcja przyczyna efekt jak mówili w matrixie. akcja lenistwo reakcja gonitwa przyczyna długi czas efekt nie ma czasu.

gotuje się we mnie teraz wszystko ale staram się utrzymywać na powierzchni. ci którzy są na dnie nie wypłyną. zrozumcie że świat w końcu nadszedł i w pracy będziecie mieli tak samo. a jeśli nie nadążacie z uczelnią i durnym licencjatem to cóż. nie będę patrzył na was tylko na siebie. bo i tak się rozstaniemy. a rozstania bolą. powroty łagodzą.

poniedziałek, 14 maja 2012

lekcja 46

bawi mnie jak ludzie chcą być uprzejmi. w sensie gdy są w jakimś miejscu spieszą się i robią takie malutkie kroczki myśląc że będą szybciej gdzieś czy zachowają się grzeczniej bo będą przekładać stópkę za stópką wygląda to żałośnie. chcę żeby coś się zmieniło w końcu żeby było JEB może nie bardzo złe ale pozytywne trochę tak. miałem iść dziś do grupy literackiej ale zrobiłem sobie spotkanie literackie sam w sobie i też mi wyszło dobrze. czekam aż przyjedziecie do mnie z R. i zobaczę was tutaj oddychających tym powietrzem którym oddycham ja na co dzień. gdy już będę pracował to chcę podróżować służbowo spać w hotelach nosić garnitury czarną teczkę koszulę niebieską z białym kołnierzem do tego czarny cienki krawat i jeździć pociągami pociągi pociągi pociągi. o na przykład chciałbym pracować w biurze prasowym PKP, na pewno miałbym dużo do wyjaśniania, mógłbym chodzić w tych ubraniach wyżej i jeździć pociągami. czasami wyjeżdżać do Warszawy. nie widziałem jej nocą a chcę. miasta rodzą się tylko w nocy. w dzień raczej się płodzą.

poniedziałek, 7 maja 2012

lekcja 45

była przy mnie nie myślałem o kłopotach wcale to były najpiękniejsze chwile nie zapomnę ich nigdy teraz trochę więcej piję trochę więcej palę, to były najpiękniejsze chwile nie zapomnę ich nigdy

czwartek, 3 maja 2012

lekcja 44

chciałbym w końcu im wszystkim pokazać że ja umiem żyć. że umiem się starać, że umiem imponować, że nie jestem przygaszonym S. a ostatnio tak gaśnie we mnie wszystko jak nigdy. przygasły mi oczy usta nos serce blade jak liście drzewne we wrześniu gdy lato zbiera już zapisy na następny rok bo i tak wie że nadejdzie. wiosna jakoś nie trafia do mnie w ogóle te wszystkie radości. to jest radość narzucona bo wiosna. a gdyby radość bo jesień? wiewiórki się cieszą bo wśród nazbieranych żołędzi będzie im ciepło. bądźmy więc wiewiórkami ( rudy kolor jest fajny ale tylko u dziewczyn to dlatego wiewiórki są fajne )

moje pomysły na zapis przyszłości są zmienne jak światła. raz to wszystko widzę na zielono potem żółty , czerwonego coraz mniej bo i po co ma być. czerwony to burdelowy lub akantowy po co mam być burdelem lub akantem. boże dzieci piętnastoletnie nie dorastajcie bo nie ma po co tutaj nikt nie czeka nikt nie woła wszystko sami musicie przeżyć. teraz tylko zaliczyć licencjat i hop siup. odbiję sobie zeszłoroczny brak wychowywania dzieci dwoma obozami. na co dzień bym je rozstrzelał. na dwa tygodnie zachował. coraz częściej myślę sobie że błogostan pustosercowy powinien minąć jak najszybciej. zamiast tego chodzę z amorem na piwo i dopiero za karę niezapłaconego u niego długu strzeli we mnie swoją bronią. póki co nadal odwracam się za ładnymi dziewczynami. i lubię jak wiatr rozwiewa im włosy. bo czuję też ich perfum. ten perfum kobiecości zmieszany z innym wybranym w sephorze lub douglasie. obracam się chyba za zapachem nie za jego właścicielką. rozumiem cię drogi chłopcze z Pachnidła. teraz Cię już rozumiem.

środa, 25 kwietnia 2012

lekcja 43

to nic że jeszcze kleją mi się oczy ze snu, ja to tu muszę utrwalić.

z niewiadomych mi przyczyn miałem wziąć ślub z A.M. Pomijają fakt że to musiałoby jakieś nieporozumienie, bo planowałem już jak się z tego wywinąć ( nie chcę mieć dzieci, a podobno w jednym z punktów umożliwiających rozwód jest właśnie niechęć do posiadania dzieci), byłem na tym ślubie podwójnie. Jedna część mnie pytała o tę drugą. Byłem już poukładanym człowiekiem, mającym pracę w prestiżowej i szanowanej stacji telewizyjnej. Byłem reporterem szukającym sensacji i jak się później okazało, znalazłem ją. Wszystko już było gotowe. Ciocia, mama były bardzo podekscytowane tym, że biorę ślub. Nie mogłem wciąż zobaczyć A. Z jej mamą miałem wyśmienity kontakt i traktowała mnie już jak syna. Pamiętam jeszcze że mój tata nie umiał znaleźć marynarki i z tej okazji ubrał jakiś niebieski uroczysty mundur ( wojskowy a nie policyjny). Dochodziła już 18 a mojej drugiej dziennikarskiej części nie było. Pomijam duże skoki czasu, bo to normalne we śnie. Chodziłem po balkonie ubrany w marynarkę i paliłem papierosy ze zdenerwowania. Podjechał tir pełen jakichś rzeczy na wesele i moich 50 znajomych zaopatrzonych w identyfikatory i koszulki z napisem Wesele Team ( czarna a napis biało-żółto-czerwonych) zaczęło tego tira rozpakowywać. tu pierwsza przestrzeń mojego snu się urwała, ale pamiętam jeszcze złotą salę bankietową z długim stołem i tłumem ludzi.

przeniosłem się do drugiej części snu. pod ziemią ciągną się długie korytarze, gdzie niewolnicy ( Chińczycy) pchają wagony wypełnione nie wiadomo czym. Za nimi krzyczał jakiś koleś i popędzał ich żeby szybciej pchali te metalowe pociągi. Ja to zobaczyłem i zacząłem ich śledzić. Pamiętam że miałem przy sobie jakąś butlę która wybuchła i przez to uwolniłem Chińczyków a sam miałem genialny materiał na reportaż. Właściwie sam go sobie zrobiłem. Wychodząc z kanałów zobaczyłem mojego przyjaciela, a jednocześnie przełożonego w mojej stacji. Powiedział do mnie S. ty się nigdy nie zmienisz. Masz przecież zaraz wesele a szukasz teraz sensacji. Natychmiast wszystko rzuciłem i kazałem puścić ten materiał nagrany w stacji ( jakimś cudem był już zmontowany). Połączyłem się ze swoim ja. Byłem teraz całym sobą. Podbiegła do mnie mama A. i ja spytałem czy już po wszystkim czy ksiądz już był. Odpowiedziała, że jeszcze nie bo czekaliśmy na ciebie S. Musiałem wyjaśnić przyjaciołom dlaczego tak długo czekali. Miałem się też nimi zająć, więc zacząłem puszczać muzykę. Pomógł mi mój serdeczny przyjaciel z liceum M.W. spytałem go jak tam praca i zespoły ( bo zajmował się we śnie szukaniem nowych talentów w studiu ), mówił że marnie i zaczął się z tego powodu śmiać. nie wiem czemu może to była ironia. tutaj mój sen się urwał. najbardziej mi było żal A.M. bo wiem że chciała tego ślubu ale wybrała tak bardzo źle, że gorzej nie mogła.

wtorek, 24 kwietnia 2012

lekcja 42

wszystko jest teraz takie leniwe. po zmianie godzin czas powinien przyspieszać pędzić pędzić pędzić jak w filmach zawsze. gdyby nie obywatelstwo polskie to czułbym się brytyjczykiem. to znaczy chciałbym. wszystko co brytyjskie jest fajne, nawet królowa angielska jest ładna choć stara. brytyjski akcent to najlepsza muzyka na świecie. brytyjskie powinny być wszystkie piosenki świata. moja dziewczyna też powinna być brytyjska. ogólnie powinniśmy być brytyjską kolonią a cały świat wielką nową anglią. tak to ogólnie widzę. balkon choć mały jest wytrzymały na moje filmowe wyobrażenia o tym jak film w moim wykonaniu powinien wyglądać. i choć przeważnie byłyby to obrazy tęsknoty to i tak z chęcią bym go puścił. przecież patrzenie w dalekość jest genialne. gdy spotykam jakichś ludzi to też mogę przez nich patrzeć. to znaczy nie widzieć ich ciał bo tacy są puści. i rzygają pustką rozsiewają ją zarażają nią eksponują ją. a powinni przecież zniknąć skoro są niczym. niestety tu logika nie działa, bo to co nie ma racji bytu jednak istnieje.

wygląda na to że prośby o wehikuł czasu jednak podziałały bo idę na wieczór autorski grupy poetyckiej takie jakie były w międzywojniu. ja oczywiście teraz sobie myślę że tak wyjdę i przeczytam swoje, oni wszyscy oniemieją i będą mnie błagać żebym do nich się przyłączył. a tak naprawdę to ja posiedzę w kawiarni pośmieję się sztucznie i nieśmiało, zaklaszczę gdy wszyscy klasną a potem wyjdę w wieczór katowicki żeby mnie pochłonął. taki jestem alternatywny że rzeczywistość zmienia się dla mnie i chce być tak jak jej każę. cytat na dziś '
- uśmiechnąłeś się dzisiaj do mnie po raz pierwszy od stu lat.
- udawałem. '

bycie miłym mi wychodzi tak dobrze że sam nie wiem kiedy udaję. przestałem to kontrolować. tak jak przestałem kontrolować swoje wnętrze które mi radzi no to jest ona podejdź idioto ile będziesz czekać. no ale czekam. potem wchodzi rozum i mówi- racja. przecież to ci wychodzi najlepiej. wiecznie czekasz. lubisz czekać. przeważnie czekanie cię zabija. ale to jest zabijanie w jakimś celu. przecież nie pokażesz światu że jesteś szczęśliwy, bo to nie o to chodzi. chodzi za to o sens bycia podwójnym. lubisz być podwójnym, bo jak ktoś cię rozszyfruje to masz w zanadrzu drugą maskę. i wtedy zawsze wygrywasz grę o siebie.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

lekcja 41

w ramach wspominania jaki kiedyś byłem sprawdziłem wszystkie wpisy umieszczone na moim fotoblogu. teraz wiem jak bardzo się zmieniłem. i wiem że to nie była pozytywna zmiana. opuszczenie tamtego życia ma konsekwencje teraz. teraz to czuję kompletnie samotny ale nie chodzi mi o ludzi. czuję się tak jakbym stracił w środku jakąś osobę.taką którą się lubiło, z którą pisało się wiersze. czekam aż T. zwróci mi mój zeszyt z wierszami, może wtedy odnajdę tamtego siebie. tamtego który potrafił się tak szybko zakochać i opuścić swoje ciało w długie ucieczki ze świata, tamtego który potrafił jakoś żyć bez planu i całkiem mu to wychodziło. a teraz wszystko muszę planować. naprawdę nie chcę już nic. pani Jakubowicz mi śpiewa o domach bez miłości. w domu zmuszają mnie do planowania i podejmowania decyzji, których podjęcie i niepodjęcie jest złe. mieszkanie w K. mnie obrzydza. obrzydza mnie to że tutaj jest ktoś inny niż ja. chcę być tu sam sam sam sam sam sam sam sam sam sam sam sam sam. to nie jest nieprzysiadalność. to jest obrzydzenie jestestwa. może i potrzebuję pomocy ale przecież nie zgłoszę się po nią sam. pan eS. zawsze sobie radzi sam. przynajmniej powinien. to że się kogoś prosi o pomoc to znaczy że jest się na tyle przegranym, że nie da się samemu rady.

chcę wydać tomik. rozmowy się toczą. sam go sobie oprawię i wyślę do swoich aniołów stróżów żeby wiedzieli że żyję.

wtorek, 10 kwietnia 2012

lekcja 40

lekcja jubileuszowa. piszę lekcje bo sam się o sobie uczę.

ułamek sekundy niech nie decyduje o moim patrzeniu na świat

trochę głupio z tym tekstem powyżej bo przez ułamek sekundy można się zakochać i zmienia się patrzenie na świat. światem staje się osoba. u mnie to to się na razie odsłania jasność zakochaniowa, ale raczej wyglądem nie charakterem. mimo że wiem czego się spodziewać. głosy przyjaciół dużo dają. wiosną ktoś podlewa wszystkie pary zamiast podlewać kwiatki. może dlatego ludzie lubią się całować w deszczu bo myślą że urosną. święta były nudne. zawsze są odkąd nie jestem dzieckiem. dzieckiem na zewnątrz oczywiście. minęło 7 lat od transu w poezję. kiedyś to liczyłem, było wierszy ponad 250. ale to było 2 lata temu. lubię was wszystkich.

przeczytałem dana browna. dobry koleś, że umiał się postawić watykanowi z wszystkimi teoriami. oczywiście to tylko teorie a niektórzy myślą o wszystkim. gdybym napisał że chcę kogoś zabić to też to będzie wzięte na serio?przecież to fikcja blogowa. święte oburzenie na wszystko co święte ot co. święta też przestały być święte. te jakoś nie mają magii w sobie a lubię magię. oczywiście bez zaklęć, chociaż nie omieszkam rzucać avadra kedavra długopisem na wydziale na ludzi którzy powinni zostać plemnikami i komórkami jajowymi żyjącymi osobno jako plemnik i komórka jajowa. teraz już nie mieszkam w świecie ciszy, dziękujemy za wynalazek słuchawek które działają.

wtorek, 3 kwietnia 2012

lekcja 39

Leżała na podłodze. W mieszkaniu czuło się już ten oddech, który towarzyszy zawsze umieraniu. Szmer cichych duchów, które przyszły po swoją zdobycz, by zabrać ją i dać bilet do stacji, z której się nie wraca.
- M. wiesz co mogę zrobić
- Wiem.
- Myślisz, że to dobry pomysł?
- Znasz zasady. Możemy poświęcić swój rok życia, by ktoś mógł jeszcze ten rok pożyć. Ale nie wiesz ile ci zostało.
- Racja. Ale jestem młody, pewnie został mi co najmniej ten rok.
- Twoja decyzja.
- Już ją podjąłem.

Włożyłem rękę w jej serce słysząc jak ze mnie ulatuje 365 dni. Widziałem twarze ludzi, których mógłbym w tym czasie poznać i miejsce, które miałem odwiedzić.Coś jednak było nie tak. Dopiero potem zdałem sobie sprawę, że duchy wiedziały. Nie przyszły po nią tylko po mnie. Koszmarna pomyłka.

środa, 28 marca 2012

lekcja 38

jest dobrze jak nigdy, wreszcie czuję się potrzebny wreszcie muszę poruszać bo COŚ się dzieje. nie muszę uciekać w książki ani w nic, bo nie muszę uciekać od siebie. tu trzeba coś załatwić tu coś tam. tu projekt artystyczny, mimo że z religią mam mało wspólnego teraz droga krzyżowa. dzisiaj mi przyszła do głowy bardzo obraźliwa myśl - patrząc na cuda w religii chrześcijańskiej wydaje się co najmniej dziwnym że to nie Józef urodził Jezusa, żyliby w zgodzie jak ojciec z synem. dzisiaj pomyślałem że idąc na uniwersytet spodziewałem się zupełnie czegoś innego, pożerania książek, mówienia dobranoc bibliotekarzom zamiast dzień dobry. to jest z pierwszym spotkaniem paryża, ponoć pierwsze wrażenie jest okropne, ale potem jest fajne. zostaję na magisterce. tzn. już i jeszcze mam taki zamiar. moja przyszłość jest taka ciemna a wielu chce żebym ją w końcu rozjaśnił. czerń lepsza niż biel.

może w końcu będę tym bogatym dziennikarzem, którego teksty się będą liczyć. wiele osób czytających artykuły mi je krytykuje, a ja nie znoszę krytyki, każde zdanie potem trawię w środku dopóki się nie wyżyję na kimś. ale racja, warsztat musi być ćwiczony. ja się uczę na błędach naprawdę, szkoda że nie na swoich. spotkałem S., którego nie widziałem od gimnazjum bo wyjechał. ciekawe ile jeszcze osób spotkam przed wydziałem, bo nie ukrywam, są to miłe spotkania bardzo. S. bardzo dobrze mówisz już po polsku tak trzymaj, lubiłem cię bardzo i dalej lubię, bo mi powiedziałeś że urosłem. a dziś rodzinny koncert, z którego relacja ma się znaleźć na e-mailu dziś lub jutro. chciałbym żeby ktoś mi kiedyś powiedział- ten artykuł panie S. ma się znaleźć na moim BIURKU za 2 godziny. te biurko jest najważniejsze bo daje mi możliwość mobilizacji.

wtorek, 20 marca 2012

lekcja 37

są takie dni kiedy myślę że ktoś serio mi pomaga w szczęściu. i przerywam wiarę w los na rzecz przeznaczenia. jak to się dzieje że akurat o tej godzinie podjeżdża to auto z tymi znajomymi którzy znają TĘ dziewczynę. szczęściarz z pana panie eS. sprzysięgło się dla mnie niebo przeznaczeń. przeczytałem dziennik Kurta Cobaina. czytałem go w wieku 16 lat gdy grunt to bunt. teraz patrzę na ten tekst inaczej. witamy w teorii literatury- każde odczytanie jest inne. ja po buntowniczej młodości przeciw światu teraz czasami po prostu mam ten świat w dupie i izoluję się konkretnie. w ten weekend obiecałem sobie mniej świata więcej siebie. zadziałało, tylko ludzie pytali ' bracie co ci jest'. a ja przecież niczego nie żałuję. żałowanie to chęć zbudowania wehikułu czasu co jest debilizmem ( kiedyś tak nie sądziłem) więc żałowanie to debilizm. nie po to mamy jedno życie (?) żeby je marnować na żałości świata. Cobain przestał być moim idolem choć z sentymentem patrzę na video smells like teen spirit. po buncie zostały mi trampki czarne i arafatka biała nasiąknięte szesnastolatkością. dla mnie język jest jak guma który mogę wyginać nie ma granic językowych więc wszyscy językoznawcy liżcie słowniki.

minęło włóczenie się po knajpach chociaż nie mówię akant by się przydał. byle nie samemu już już już już . najpiękniejszy był dzień kiedy jutro nie nadeszło. to mi się spodobało z dzienników. w poezji zacząłem wykorzystywać kopie robocze. włożyłem je wszystkie w wiersz i wreszcie wyszły mi pospiesznie zamykane okna i gasnące światła w schodowych klatkach. znów mam czas odrzutka. tego złego.

wtorek, 13 marca 2012

lekcja 36

jeśli ktoś na tym świecie produkuje sny to ja poproszę o większą dawkę tych które dostaję teraz. miałem sen że muszę za wszelką cenę dotrzeć do placu zbawienia gdzie mieszkały ogromne wieżowce. na rozdanie jakichś nagród. czyli będę mieszkał w wielkim mieście gdzie przyznają mi nagrodę. przy okazji zostanę zbawiony. przyszłość czeka mnie więc nieziemska dosłownie. później dostałem smsa który był napisany ręcznie a nie czcionką tajm nju roman. to było w 2020 roku. jak widać przyszłość będzie naprawdę fajna.

brakuje mi czegoś co by mnie poruszyło. nie dotyka mnie tak wiele rzeczy które powinny dotykać. niestety. byłem w mieszkaniu babci po raz pierwszy od grudnia. nie było fajnie.

objawia mi się jak duch czwartkowo-piątkowy którego niestety nie można dotknąć a jedynie patrzeć jak przemyka przed wzrokiem utkanym z niemożności rozmowy. mam nadzieję że to ja ją zmaterializuję i otworzę na mój świat w którym będziemy się potykali o nasze oddechy.

czwartek, 8 marca 2012

lekcja 35

boję się zapomnieć o świecie
bo wtedy on zapomni o mnie
z drugiej strony ja wtedy
mogę go odzyskać
ale on nie odzyska mnie już
nigdy po raz kolejny

zapomnienie idzie mi najgorzej
bo za tym kryje się
przyzwyczajenie

nie boję się tego
co będzie po tobie
ale tego że zapomnę
jak było przed tobą

zanim wiosna
nas ukołysze do radości
i wzejdą oddechy
by splotły się usta
ja zapomnę jak było
w zimie a w lecie
o wiośnie zapomnę

wtorek, 6 marca 2012

lekcja 34

przepraszam za bałagan, rozgość się.

zawsze tak masz?

mam jak?

no wiesz robisz jakieś sceny z filmów, ciemne pokoje?

lubię być aktorem. wiesz kiedyś grałem w teatrze i po wszystkim próbach lubiłem posiedzieć w tym pustym teatrze, wyobrażając sobie że gram w teatrze słowackiego dla setek osób. były spektakle że była cała sala, biła nam brawo i czuło się taką ekstazę teatralną. teraz nie ma teatru, sam chodzę tylko do knajpy pod teatrem. to taki platoniczny związek. mijam się z teatrem jak z dziewczyną, nie wiem jak zagadać, ale trzymam się blisko niej, żeby wydobyć to co najważniejsze, czyli jej perfum.


co jest dla ciebie najważniejsze u kobiet?


już powiedziałem że perfum. jeśli kobieta ma dobry perfum to znaczy że ma dobry gust. to znaczy że jak dobrze zagadam to da się zaprosić na ucieczki. to się wiąże z gustem oczywiście.


ucieczkami?

a co mamy trwać w przepełnionych kawiarniach, gdzie zakochani obściskują się i pokazują światu taaak jesteśmy dla siebie popatrzcie ludzie. z rzeczy wiecznych miłość trwa najkrócej dzisiaj byłem świadkiem tego powiedzenia. stałem w kolejce kupując moje ulubione słodycze i przede mną stała para zakochanych. obściskują się bla bla. wymieniają co muszą kupić. facet mówi że kupi fajki. podchodzi do kasy i mówi że chce westy ice. pani mówi że są tylko linki. on bierze. na co dziewczyna o nie chyba nie będziesz palił cienkich ! jak widać, miłość kończy się na uzależnieniach choć sama jest uzależnieniem.

miałeś mówić o ucieczkach

wolę zabrać dziewczynę gdzieś gdzie jest naprawdę fajnie i nie trzeba nic kupować. miłość sama w sobie jest kupowaniem drugiej osoby, po co mamy nadpłacać za herbatę czy ciastko. ona ma być ciastkiem ja mam być ciastkiem. zjeść kolację to można sobie w domu. jak się facet postara to i chleb z masłem będzie podniecający i romantyczny. a ucieczki bo warto uciekać. kiedyś uciekałem ze świata na parę tygodni ale pojąłem że z drugą osobą lepiej bo ona mi poświęca ucieczkę i daje mi siebie. staję się odpowiedzialny za jej ucieczkę. trochę parafraza małego księcia. można też uciekać od drugiej osoby. ale wtedy najlepszy jest powrót kiedy wiesz że ta osoba na ciebie czeka.


mały książę to dla ciebie ważna książka skoro ją przytaczasz?


bardzo ważna. w gimnazjum grałem w przedstawieniu rolę Małego księcia i to była najgorsza rzecz jaką miałem to zagrania. w głębi duszy jestem piotrusiem panem i nie powinno być z tym problemu. ale wtedy byłem głupi i miałem 16 stron tekstu do nauczenia się. ciężko było. to nie jest książka dla dzieci i nie powinny one jej czytać. to jest książka dla dorosłych bo słoń połknięty przez węża staje się abstrakcją, której dorośli potrzebują, bo sami w życiu lubią tylko przedmioty i zjawiska rzeczywiste. a tu przychodzi abstrakcja puka do drzwi i mówi- dzień dobry jestem Abstrakcją. Myślę, że mogę Pani/ Panu zaproponować dobre życie tylko dlatego że jestem Abstrakcją. I wiele się wtedy zmienia tak myślę. u mnie się zmieniło. to jest książka na jeden wieczór a zostaje na całą zimę.

środa, 29 lutego 2012

lekcja 33

zaczęło się. wydaje się że to już koniec śniegu. na dworze pierwsze suche dźwięki odbijanej od asfaltu piłki. chłopcy chodzący w bandach i zakładający swoje bazy. dziewczyny zaczną grać w gumę albo klasy i pokazywać swoje pierwsze zawstydzenia na policzkach, gdy podejdzie dowódca bandy i spyta dowódczynię Naczelnej Rady Gry w Klasy czy chce z nim chodzić. z kwiatkami musi poczekać jeszcze trochę aż pojawią się mlecze i ona dostanie pierwszego kwiatka w życiu. pierwszego buziaka w policzek od chłopaka. członkowie jego bandy trochę z niego pośmieją, trochę podokuczają, ale w głębi ich paronastoletnich serduszek będzie się tliła dziecięca zazdrość- bo on już ma dziewczynę, też bym chciał.

lubię ten czas ale jest on niewyobrażalnie tęskniący. i bezdomność jest jeszcze gorsza bo nie dość że jestem rozdwojony to nie mam już dzieciństwa. młodość i studia nie mają już tego uroku bo wiemy że dzieciństwo jest tylko jedno. że znamy już alkohol i inne przyjemności tego świata. w dzieciństwie to było zło. mogło takie pozostać do teraz. jedynym powodem dla którego chciałbym mieć syna to to że chciałbym żeby nie był taki jak ja. przeczytałem haszyszopenki i wiem że wrócę do tej książki dopiero za 20 lat. żeby sprawdzić czy to wszystko co tu pisałem będzie miało jakieś znaczenie. czy ja będę miał jakiekolwiek znaczenie.

wtorek, 28 lutego 2012

lekcja 32

umrę na niezdecydowanie
bo nie będę wiedział
jak chcę umrzeć

wtedy umrze też noc
bo nie odzyska już
swojego kochanka

dzień zapłacze bo
straci swoje jedyne dziecko
które tak rozpieszczało

i wtedy deszcz okryje
mnie swoim płaszczem
tak jak zawsze to robił

a ja pójdę na lampkę wina
z moim aniołem stróżem
zawsze chciałem go poznać
a to będzie jedyna okazja

zapłacę jego rachunek
tylko tak mogę się odwdzięczyć
za 22 lata jego kłopotów ze snem

powiedz innym że wyjechałem
nie się więcej nie boją
bo poeta wyjechał

niedziela, 26 lutego 2012

lekcja 31

odkryłem cudną wersję smells like teen spirit. facet gra na skrzypcach. lubię skrzypce. są o wiele bardziej genialnym instrumentem niż gitara czy saksofon, bo mają w sobie duszę ogniska. skrzypce mi się zawsze kojarzyły z cyganami i ich wędrówkami ludów. wieczornym ogniskiem i wydekoltowanymi cygankami, które na pozór otwarte są tak naprawdę zamknięte jak brama mordoru przed frodem. polubiłem soboty. i poznawanie nowych ludzi. w zasadzie oni mnie znają ja ich nie. - cześć jestem S., -M., ale ja cię znam S. itakdalej. ciekawe ilu jest ludzi, którzy nas znają my ich nie oni nas lubią a my nie wiemy czy lubić czy nie z nieznajomością charakteru.

śnieżynku bardzo cię proszę. idź sobie do pingwinków. a jak masz padać to padaj w poniedziałek wtorek środę czwartek, ale nie w piątek i w niedzielę. w sobotę nie padaj też bo przykro wychodzić z knajpy gdy wiem że ty na mnie czekasz. ostatnimi czasy jedynymi którzy za mną biegają  są papierki na chodnikach. zły znak. złe dobrego początki. tak sobie to tłumaczę, chociaż przysłów nie lubię bo sypanie przysłowiami jest stare.

czwartek, 23 lutego 2012

lekcja 30

co robisz nocami ?

kiedyś pisałem wiersze. pamiętam jak chciałem być słowackim i pisałem przy świecy. teraz bym tak nie robił bo to zbyt romantyczne.

nie lubisz romantyków?

lubię. ale tylko czasami. ja bym się na mount blanc nie wybrał w jakimś tanim surducie i mówił że ja wybawię polskę od zła wszelkiego niedobrego.

a co teraz robisz wieczoronocami?

polubiłem wieczorne wypady do pubów. oczywiście nie po to by się zalać w trupa ale obserwować.

i co widzisz w ludziach?

no wiesz, gdy idziesz w miasto szukać czegoś konkretnego to zawsze to znajdziesz bo to sobie wmówisz tak to jest to czego szukam. a ja chciałbym kiedyś zobaczyć na przykład na ulicy jak dziewczyna wali w mordę kolesia za to że ją zdradził. mógłbym napisać o tym dramat, choć nie lubię dramatów.

dlaczego ?

bo zawsze współczuję autorowi. nie jesteś poetką więc nie wiesz jak to jest. chwytasz myśl zapisujesz ją w kopiach roboczych swojego telefonu i myślisz łał mam coś fajnego. ok to będzie fajnie, ale ludzie tak przyzwyczaili się do tego co 'fajne' że nie zwracają uwagę na to co jest tego warte. teraz to musi być super. pisanie wiersza albo dramatu jest straszne. to jak szukanie złota. trafiasz na mały kamyczek ( w tym przypadku zwrot ) i myślisz o zaraz znajdę dwa kilogramy złota i będę ustawiony do końca życia. a wyprodukować dwa kilogramy wierszy to jak wysłać się w misji na marsa. wiesz że to możliwe za jakiś czas, ale jakoś nie chce ci się w to wierzyć.

jeśli jesteśmy już przy wierze, wierzysz w cokolwiek?

wiara straciła dla mnie na znaczeniu. przekonałem się o tym po sercowym incydencie. wtedy jeszcze wierzyłem, jeśli pytasz o istotę wyższą oczywiście. ale teraz nie wierzę. ale chciałbym. ja wierzę w wiele rzeczy w które nikt inny nie wierzy typu że jest inne miasto obok nas. że obok nas siedzą inni ludzi których zabrał pociąg widmo do nie wiadomo dokąd. nie chciałabyś mieć takiej świadomości że coś istnieje poza nami ?

myślę że tak. opisz świat który sobie wyobrażasz

myślę że w tym świecie nie ma tej gonitwy która każe nam uciekać w każdy możliwy skrawek świata. teraz jesteś tu jutro jesteś tam. najgorsze jest to że nie widzimy tego świata. tam pewnie nawet tęcza występuje w nocy a imiona swoich kobiet mężczyźni wypisują na niebie żeby kobieta mogła je zauważyć. chciałbym umieć pisać po niebie. wtedy nie byłoby niedomówień. gdybym chciał komuś dać w ryj to zamiast powiedzieć dam ci w ryj powiem spójrz na niebo i tam bym wypisał co mi leży złego. romantycznie i bez agresji.

wiele w twoim życiu było kobiet?

wystarczająco. wystarczająco do tego żebym nie umiał sobie wyobrazić bez nich świata. mnóstwo wierszy powstało przez kobiety, mnóstwo mężczyzn zostało poetami przez kobiety. jesteście dobrym powodem dla słów. dla mnie najlepszym.

wtorek, 21 lutego 2012

lekcja 29

dlaczego zacząłeś pisać?
standardowe pytanie dla poety. Nie umiecie zapytać o co innego?
dlaczego zacząłeś TAK pisać?
wiesz że miałem różne etapy od totalnie prostych i prostackich wierszyków. poeta pamięta swój pierwszy wiersz. ja pisałem o nurku czyszczącym jezioro z brudów świata. dziś to takie idiotyczne. mam zamiar pozbyć się tego zielonego zeszytu na zawsze. nic mi w nim nie wychodziło. teraz tak twierdzę, wtedy byłem zdumiony że potrafię pisać wiersze. później były wiersze bardzo ciemne, enigmatyczne do szpiku kości. a teraz jest miasto.
czujesz że miasto jest lepsze od opiewania uroków wsi?
zwariowałaś? na wsi umarłbym z nudów albo przesądów. rozumiem być na dwa trzy dni tydzień ale nie całe życie.
dlaczego więc miasto?
wciąga. lubię gdy coś mnie przenika. nie uznaję części, wszystko musi mieć ręce i nogi. z drugiej strony człowiekowi wystarczy tylko mózg i serce. reszta to tylko dodatki. niektórzy te dodatki tracą, ale pewnie zyskują na sercu. wierzę w to, dlatego czasami nie współczuję dotkniętym ludziom. miasto powinno istnieć tylko w nocy. rozumiesz? w dzień pustynia a w nocy wyrasta miasto, przechodzone milionami kroków. to by było coś. ja lubię je nocą. gdyby to zależało ode mnie wprowadziłbym noc polarną w moim mieście. na szczęście nie jestem bogiem.
na szczęście?
a ty chciałabyś być bogiem? bóg ma teraz przesrane z każdej strony. każdy wyobraża go sobie inaczej i przez to nie czuje się pewnie. nie ma tożsamości.nie wie kim jest. robi tylko rutynę. od iluś tam lat. świat się nie zmienia. to ludzie się zmieniają. ty się zmieniasz ja się zmieniam.
kochasz?
siebie tak. innego człowieka chyba nie jestem w stanie. nie ma chyba cechy która umiałaby we mnie wzbudzić miłość. wiem. zakochanie miłość karmienie truskawkami w czekoladzie. z drugiej strony człowiek mówi zwykle bzdury o rzeczach których dawno nie doświadczył lub nie doświadczył w ogóle. przyjmijmy że to bzdura i wszyscy będą szczęśliwi.
prócz ciebie?
znasz mnie już długo, wiesz że do szczęścia potrzebuje nocy, papierosa i człowieka który będzie chciał mnie słuchać. od jakiegoś czasu porzucam samotność na rzecz samotności podwójnej. czyli ja słucham kogoś on słucha mnie i jest wesoło. uzupełniamy sobie samotność.
ludzie zarzucają ci grę, wiesz o tym?
chodzi ci o to jaki jestem dla kogoś kto mnie nie rozwalił wewnętrznie? zawsze miły. chcę żeby mu było miło. ale gdy człowiek jest wiecznie miły to przestanie któregoś dnia istnieć bo zatruje się choćby jedną kropelką zła i zniknie. zresztą powiedz mi kto dzisiaj nie gra i nie udaje. gra jest gwarancją przetrwania. ważne żeby nie być złym do szpiku kości bo wtedy zabije nam kropla dobrego uczynku. tak jak ze złem. tutaj akurat trzeba być letnim a nie gorącym czy zimnym.

poniedziałek, 20 lutego 2012

lekcja 28

jestem przeciwnikiem piwa z sokiem jakimkolwiek. ale piwo z likierem kiwi, orzechowym, bananowym, pomarańczowym stanowczo na tak.

usiądźmy gdzieś i porozmawiajmy
o tym co jest tutaj najważniejsze
nie chodzi mi o narkotyki, chlanie czy seks
to nie są rzeczy święte

kocham t.love całym moim teraz nieco mądrzejszym sercem. lubię się spowiadać z kobiet. uświadamiam sobie wtedy jaki tworzyłem nierealny świat. świat nie może się opierać tylko na drugim człowieku płci przeciwnej. to jest niezdrowe. świat powinien opierać się też na przykład na zwierzętach. niestety są takie istoty w życiu każdego z nas, które wypełniają świat jednostworzeniowo. należy je wyrzuć i oddać komuś innemu. dla własnego zdrowia umysłowego. względny spokój uczuciowy. wierszowy też.

ostatni raz
potrzebna jesteś mi

poniedziałek, 13 lutego 2012

lekcja 27

jest taka piosenka nazywa się Amsterdam. kiedyś gdy byłem młodszy ( staram się nie pisać - gdy byłem mniejszy bo przecież to się nie zmienia ) mieliśmy ze znajomymi ochotę pobawić się w piratów z karaibów. i pływaliśmy na żaglach. staram się też unikać stwierdzeń- gdy byłem mniej dziecinny niż teraz, bo też nic się nie zmieniło. co do to tej piosenki. chciałbym kiedyś napisać coś takiego, że po przeczytaniu o tym miejscu naprawdę się je widzi. w piosence amsterdam ja widzę ten port. tych marynarzy te brzydkie kobiety które dają innym zasmakować syffilisu i jeszcze im za to płacą. wtedy czuliśmy się piekielnie wolni.

nareszcie K. jednak lubię być wielkomiejski. lubię rzeczy wielkie. wielkie firmy wielkie pieniądze i wielkie miasto. nie lubię wielkich skrzyżowań bo się ich boję. najbardziej się boję jednak że wracając wieczorem do mieszkania nie zobaczę w szybie drzwi klatki schodowej swojej twarzy. że będzie to jakaś upiorna twarz. zła. i że to będzie jednak moja twarz. póki co nic mnie tak nie zmieniło żebym zmienił twarz. może 27 grudnia mnie zmienił ale to bardziej w stany lękowe. to się da wyleczyć. ja to sobie wyleczę bo muszę i chcę.

wczoraj miałem taki oddech miasta. lubię gdy w drodze do S. po niedzielno wieczorne zakupy jest pusta ulica bo mogę śpiewać. i czuję się wtedy naprawdę dobrze. jak nigdy. ostatnio lubię recytować Darmodzieja. chciałbym gdzieś należeć. do jakiejś grupy która jest świadoma. na pewno literackiej. i wydawać i tworzyć i czytać i śpiewać. może dlatego że tęsknię za tym czego nie przeżyłem ale przeczytałem mimo że średnio się to liczy.  fajnie też byłoby przestać być bezpańskim. chcę już napisać to co mam w głowie. te wszystkie słowa które mam zapisane w kopiach roboczych w telefonie. pora żeby dojrzały. razem ze mną.

wtorek, 7 lutego 2012

lekcja 26

nie ma nieba ja w nie nie wierzę kurwa mać nie wierzę bo go nie ma. mogłem się teraz bawić mimo że wkurzać również,ale nie wracać tu. boże jak ja nienawidzę sentymentów które są tutaj w R. najchętniej bym stąd wywalił na drugi koniec świata od tych niektórych zasranych ludzi. są bo są. nawet nie ma się co umawiać z K. bo gówno z tego wyjdzie bo ja nie mogę bo ja bo ja bo ja. panie kaczmarski ratuj mnie pan. gdy już wybuchnę charakternie to tam wrócę. mimo że tam też wybucham. ale wybucham wychowawczo. a tu . tu wybucham bezsilnościowo. człowiek wraca chce być tam ale nie bo dom jest fajny. chuja. nie jest fajny.

niedziela, 5 lutego 2012

lekcja 25

/ jam cię pokochał nieznana dziewczyno
i od tej chwili jam niewolnik twój /


była tancerką w pewnym kabarecie...


to takie głupie. obiecywałem sobie że już nigdy tak nie będę robił. żadnych spontanicznych akcji pseudomiłosnych. matko bosko kochano. cześć jestem S. , cześć jestem K. znów włączyła mi się wolna grupa bukowina. znów włączyła mi się chęć cyganerii i jaki to ja nie jestem poeta. to było fajne jakieś 90 lat temu. to ja chcę 90 lat wstecz. chcę pisać pisać pisać. czyli skazać się znów na wielki szum myśli i układanych strof w głowie które mi się spodobają. lubię swoje życie teraz. wszystko mi się układa mimo tych szram które się nie zagoją. myślałem że to ktoś musi mnie poskładać. wyszło na to że sam umiem się poskładać. to dobrze rokuje na przyszłość. na pewno. a teraz wyruszam na śnieg.


/ była tancerką w pewnym kabarecie
 co noc budziła zmysłów szał . . . /

poniedziałek, 30 stycznia 2012

lekcja 24

kroi się w głowie mojej książka. tzn. ona jest jak ciąża, ale widać już na umysłowym USG rączki, nóżki i serce. brakuje jej jeszcze głowy, ale już ja się o to postaram. zaskakujące jak wiele osób próbuje wybielić swoje dotychczasowe życie. fajnie jest mieć przyjaciół z którymi można się wydurniać na każdy możliwy sposób. ale to już nie jest przyjaźń ot tak że wychodzimy razem grać w piłkę. to już wspólne zamarzanie 'wspólne dziewczyny dziki świat', poważne rozmowy o przyszłości. swoją drogą przyszłość pojawia się tu coraz częściej. szkoda że takie coś istnieje, lepiej byłoby 'bez planów życie to cały mój plan'. wierszy mam dużo, ale one się muszą naświetlić.

mnie się nie bój nie zjem ci serca

Nie znoszę tych co tępo w siebie wierzą
Gdy nawet już ich dławi własny pęd

sobota, 28 stycznia 2012

lekcja 23

studenci polonistyki mają egzamin z literatury współczesnej. widać to po tym że wrzucają wiersze rafała wojaczka na swoją tablicę. ja bym wrzucił wiersze czechowicza ale się do niego nie umywam. młodzi poeci piszą najlepiej. młodoumarli o to mi chodzi. T. powiedziała że mam chłonny mózg jeśli chodzi o wiedzę z literatury współczesnej. naiwna. ja po prostu szukam w tym natchnienia. a że się tego uczę to już inna sprawa. uczyć się poezji to jak uczyć się liczby gwiazd na niebie. zawsze się znajdzie jakaś której nie widzimy. z poezją jest tak samo. przecież nie jesteśmy ostatni.

piątek, 27 stycznia 2012

lekcja 22

ucząc się na pewien egzamin zdałem sobie sprawę jak bardzo poetycko zaprzepaściliśmy te dwa lata i prawie pół roku. bo przecież mogliśmy się zebrać w kupę napisać parę wierszy wydrukować je , cichaczem podrzucić na wydziale. wtedy czytaliby nas wszyscy łącznie z doktorami i profesorami i trochę byśmy wprowadzili kolorytu w ich życie. a tak nic. nie powstał żaden skamander ani awangarda. moglibyśmy się nazwać 'piwo za darmo'. gdyby ktoś rzucił okiem na pewno by przeczytał. taki ot chwyt marketingowy. poezja dobra jak piwo.

kiedyś pisałem o dwóch komorach z tabliczkami, że serce do wynajęcia. przyszedł ktoś i być może podmienił 'do wynajęcia' na 'rezerwacja', ale ja tego nie wiem bo przecież co będę patrzył w siebie przecież to najtrudniej zawsze. fajnie by było. nie wiem gdzie mi dobrze tu czy tam nic już nie wiem nie pytam prawie. gdy jestem za długo tam to chcę do tu gdy jestem tu to chcę do tam i tak się kręci. wymagają ode mnie teraz tak wielkich decyzji a ja za najważniejszą decyzję uważałem wybór między zupką chińską pomidorową lub barszczem. ale się to zmienia wszystko. mam tam już jakiś mały zarys przyszłości, ale przyszłość jest jak ja. niepewna swej pewności.

piątek, 20 stycznia 2012

lekcja 21

pora na największą zagadkę mojego życia

to już się zdarzało w gimnazjum ale nie rozumiałem jeszcze tego. dopiero w liceum, chyba dopiero wkraczając urodzinowo w dorosłość doszła do mnie ta wiedza. wtedy oczywiście nie stało się nic konkretnego, ale potem zacząłem rozumieć. oczywiście jako dziecko jarałem się potterm i tymi wszystkimi rzeczami. zabawa zabawą, ale nigdy w to nie wierzyłem.  a nie pozostaje mi nic innego niż uwierzyć, gdy pojawia się ostry dwu-trzysekundowy ból głowy tak straszny jak wbijanie noża w głowę. wtedy dostaję ostrzeżenie - S. uważaj bo stanie się coś złego, dotyczącego ciebie. to się sprawdza zawsze. nie wiem dlaczego tak jest. czekam aż mi to ktoś wyjaśni. dlaczego gdy o czymś pomyślę mimowolnie, nawet bez zapamiętania na dysku myślowym to to się dzieje. dlaczego gdy pomyślę o wypadku to jest wypadek. dlaczego jedzie karetka gdy ja o tym pomyślę. dlaczego gdy wyobrażę sobie słowa to ktoś je wypowiada. zawsze potem gdy coś złego pomyślę powtarzam sobie w myślach - nie to się nie stanie. i się nie dzieje. człowieku( ? ) który mnie tym zaraziłeś - dziękuję i cię nienawidzę. wytłumacz mi moją niewiedzę.

niedziela, 15 stycznia 2012

lekcja 20

witam panno samotność. znów się spotykamy. ta kokaina za oknem powinna być w święta, a nie teraz jej się przypomniało po prawie miesiącu że o wypadałoby popadać bo to pora na kokainę. panie rogucki. za to że napisał pan los cebulę może się pan ze mną napić. wracając z scc poszedł akurat i pa pa pa. sam zawiązałem na kokardkę but. pamiętam jak przed pierwszym pójściem do przedszkola bałem się że zaśpię i nie spałem pół nocy i udawałem przed mamą że śpię a tak naprawdę nie spałem, dziecięca chytrość. chyba doszliśmy do etapu kiedy 'pamiętam' jest silniejsze od 'zróbmy'. ale w zasadzie to się łączy bo po zróbmy jest pamiętam. pierwsze dziecięce wspomnienie? wózek z białymi kółkami i skrzyżowanie. teraz już przebudowane. bramka którą sami stawialiśmy z chłopakami z ukradzionych znaków drogowych. malowanie jej farbą. zjeżdżanie na nartach, budowanie skoczni , belka startowa zrobiona z kamiennego pachołka i ten krzyk że ktoś nie zrobił stylu V. siedzenie do 22 w wakacje i próby nauki huśtania się na huśtawce. potem doszliśmy do wprawy i już skakaliśmy. marzenia że będziemy sławnymi piłkarzami kiedyś albo kosmonautami.
dzieciństwo się skończyło gdy zabrali nam plac zabaw. ale nadal jesteśmy zabawowi, bramki które widzimy to tylko te w klubach, a skoki oglądamy już tylko w telewizji.

czwartek, 12 stycznia 2012

lekcja 19

babcia przyszła we śnie. powiedziała jak to ona przytulając mnie : Sławek nie śmisz się poddać. Nie poddam się babciu. 

środa, 11 stycznia 2012

lekcja 18

muzyka już dla mnie nie musi być gnaniem autostradą wśród świateł latarni. dzisiaj musi mieć zapach lat 90 kiedy w kraju było tak jakoś szaro, nie było jutuba ajpodów i ajpadów. dziś jest jednym z tych dni kiedy książki są dla mnie bardziej interesujące niż ludzie.coś mi się dzieje w środku ale jeszcze nie wiem co. coś ciemnego. może dochodzi do mnie to że babcia naprawdę umarła. nie boję się tego widoku ciemności, ten widok jest już pusty i to jest przerażające. powiedziano mi dziś że mam iść do psychoterapeuty bo coś się ze mną dzieje źle. ani mi się śni. to jest ostatni człowiek którego chciałbym widzieć na oczy. z drugiej strony chyba łatwiej się wygadać obcemu niż aktualnemu.patrzy z zewnątrz i ma gdzieś twoje kurze życiowe. lady pank mnie uzdrawia. ale ten stary. / wciąż jestem obcy tu. niby wróg/. piszę jakieś ciemne wiersze którymi przecież nikogo nie zbawię, ciekawe czy są takie wiersze które zbawiają. mam w sobie tyle dziecięcej naiwności i tyle pytań niedojrzałych. chyba się dojrzewa do końca jak się umiera. mam w głowie cały takie burdel śmierci. że ktoś nagle umrze. ja wiem że wszyscy. chciałbym ostatni.

najgorsze są powroty dawnych osób. tych których się nie widziało. nie słyszało. nie czytało kilka lat. i te rozmowy. takie opowiadanie o sobie w konkretach strasznie mnie nuży. chodzi mi o tę atmosferę. żeby kogoś zrozumieć do końca trzeba nim przesiąknąć. nawet przez monitor czy laptopa. smutne jest to trochę. nie umiem patrzeć na zakochane pary to już chyba ostatnie stadium desperacji. szaleńczo otwieram mózg.mimo że jestem nie gotowy najbardziej na świecie. najbardziej i trzeba mnie poskładać.

piątek, 6 stycznia 2012

lekcja 17

babciu szkoda że cię tu nie ma.

minął już jakiś czas, ale to wszystko jakoś tak siedzi. zrobiłem już notatki sesyjne współczesne i naczytałem się o tych poetach niepoetach. poeci są fajni, bo dają zarobić krytykom literackim i teoretykom literatury, którzy są niespełnionymi poetami, którzy chcieli a nie mogli bywa. naprawdę nie dzieje się nic nienormalnego aż wstyd. może tylko to że odzywają się stare osoby, których praktycznie nie znam, a z własnej głupiej woli poznaję ich na nowo. ten ktoś na górze powinien nam dać wolę stłamszoną i byłoby po kłopocie i nie mielibyśmy kłopotów i wszystko byłoby bezkłopotne. brakuje mi bycia w wieku lat siedemnastu lub osiemnastu i nie chodzi mi o to że nielegalne upijanie się było lepsze niż legalne ( swoją drogą było). tylko o atmosferę niewybierania przyszłości i takich nędznych problemów typu kocha nie kocha. dziś mówię że mam kocha nie kocha w dupie i ten problem wydaje mi się absurdalnie ponadczasowo wypiętrzony przez chmary ludzi którzy nie mają nic innego do roboty. z drugiej strony sam taki byłem. forma przeszła jak najbardziej wskazana. od przyszłego roku nie robię już postanowień noworocznych bo zawsze się na nich przejadę i tak też jest w tym roku. zdecydowanie najgorszy grudzień w dwudziesto już dwu rocznikowo letnim życiu.