wtorek, 29 października 2013

lekcja 89

tyle się dzieje, że nie umiem nawet napisać co u mnie. zacząłem pisać wiersze. jest mi dobrze z nimi i im jest dobrze ze mną tak się dobieramy w pary i wracamy do siebie.

po tak długich miesiącach
po tak strasznej rozłące
jakie oczy masz modre
jakie usta gorące

tak mi się przypomniało, broń boże nie chcę do nikogo wracać. październik jest fajny bo są nowe dziewczyny i w dodatku są prześliczne, nieskażone literaturą, nieopierzone w wiersze jeszcze, czyste polonistycznie, jeszcze z nadzieją, my już bez.

zaczyna się teraz taka dorosłość postudiowa tak czuję. idę na bankiet. mama kupuje mi garnitur. chcę się czuć w nim dobrze. już tak jesiennie jest jest bardzo, już się depcze po tych dywanach zewnętrznych, już taki chłód na twarzy. fajnie się pisze z tym słowem "już". tak jakby czas był tu i teraz a przedtem nigdy nie istniało.

już tacy dorośli
ale jeszcze tacy młodzi
już tacy poważni
ale jeszcze tacy radośni
już tacy skłóceni
ale jeszcze tacy towarzyscy

robicie sobie telenowelę dzieci kochane. mnie się to podoba, bo mogę w niej uczestniczyć, jednakże dalej życzę Ci jak najgorzej. wybaczam ale nie zapominam.

jeszcze chciałem tu napisać że fajnie się teraz żyje, ale nieco leniwie. i nie ma tej atmosfery już. została w nas.
niedługo moje urodziny. kolejny dzień grobowy i pokazy mody na cmentarzach kocham to.

piątek, 4 października 2013

lekcja 88

moje pierwsze dni mijały z Tobą. może wsiąkanie w noc nie jest takie złe we dwoje. mieliśmy bulwary jak w rosji. mieliśmy wszystko jak w rosji. prócz wódki. nie mieliśmy wódki jak w rosji

w te zmyślone popołudnia
wyobrażeń pełne noce
świat ucieka mi spod buta
wiedząc że nie będzie "potem"

jak łatwo mi przychodzą te słowa. to dobry znak na przyszłość. to znaczy że zdrowieję i będę mógł pisać. muszę tylko kupić atrament i będę pisał.

"miała sukienkę w kwiaty
i było jej w tym do twarzy
a jej twarz stawała mi się coraz bardziej obca"

och jak kocham ten wers. jest w nim tyle straceńczego niepokoju ile w moich starszych zeszytach wierszowanych. ale niepokój mija, wiesz? mija wtedy kiedy wiesz że znowu wsiąkniesz. boję się niewsiąknięcia bo to oznacza samotność, a samotność oznacza nieświadomość, czyli coś, czego boję się najbardziej w moim nienastolatkowym życiu.

pamiętaj że ten blog ma być wydany na czarnych kartkach i ma być biały kolor czcionki. nie bój się nie odchodzę, przecież bym was nie zostawił bez odpowiedzi. ciekawe jak to jest tak zniknąć w bramie i nie pojawić się już nigdy. chciałbym być kiedyś bohaterem takiej piosenki, która mówi o tym, że ktoś nagle wyjechał, zniknął i trzeba było radzić sobie bez tej osoby. ciekawe czy świat się starzeje razem z nami czy to my starzejemy się myśląc że świat razem z nami. może jest jakaś równowaga, że ktoś się rodzi, ale kogoś zastępuje.

dorosłość bije mnie po twarzy codziennie gdy muszę wstać i widzę się w lustrze. dzisiaj była taka piękna jesień. wracając z k. przejeżdżałem przez most. i widziałem to, za czym tęskniłem przez cały rok. dymy z kominów przerzedzone zachodzącym słońcem i ten specyficzny zapach jesieni, która połyka cały świat. ten dym z kominów to jest coś pięknego. czy jeśli za czymś tęsknimy i to się pojawia to potem przestajemy tęsknić czy może tęsknimy jeszcze bardziej, bo wiemy że to znów odejdzie? może przez to nie doceniamy świata?

nie napisałem tutaj ani słowa o tobie. szkoda, bo wiele mógłbym o tobie napisać. na razie to przedmieścia. a ja chciałbym być na rynku. zawsze spóźniony, zawsze nie na czas, zawsze na nigdy.