niedziela, 2 listopada 2014

lekcja 117

kiedy byłem wieczorem na cmentarzu szedłem za małżeństwem, które miało dziecko. dziecko spytało, dlaczego zapala się znicze na cmentarzach w dniu zmarłych. mama mu odpowiedziała, że znicz zapala się wtedy, kiedy nie możesz być z jakąś osobą, bo jest za daleko, a ty nie możesz tam pojechać. piękna metafora tego, że ktoś umiera i gdzieś idzie a my z nim nie możemy być. byłem na grobie babci i dziadka po raz pierwszy od roku. dużo zniczy, ładne kwiaty, ale życia to im nie wróci. szkoda, że jeden znicz w dziesięciu procentach przywraca dawną postać. dałbym nawet sto zniczy, żeby mieć tyle pewności że wrócą. ale nie wrócą.

moje dwudzieste czwarte urodziny. dwie imprezy urodzinowe. żadna nieudana. może to ten czas, że nic nie wychodzi. szkoda mi A. tego Wiednia. ale jeszcze nie teraz, a chciałbym Ci przychylić nieba. wszystkiego bym Ci przychylił, byle będziesz szczęśliwa.

wszystkiego najlepszego, Panie Sławomirze.

wtorek, 7 października 2014

lekcja 116

byłem dzisiaj w kościele. mimo że nie był pusty. załapałem się na różaniec i mszę. nigdy nie czułem się tak bezpiecznie. i tak że jakoś się to ułoży wszystko. może i Bóg jest może i Jego nie ma. ale da się odczuć że COŚ tam w środku było. tak jakby codzienność w katedrze była niecodziennym świętem. i taka dostojność całych ceremonii mnie uderzyła. nie stanę się nagle wierzący. nie powiem że będę chodził co niedzielę na mszę. ale może poczuje się bezpiecznie. dzisiaj cały dzień miałem czarne myśli i czarne oczy. planowałem zrobić coś strasznego. już nie chcę. nie wyglądałbym uroczo.

środa, 24 września 2014

lekcja 115

wszyscy, którzy zetknęli się z pojęciem pisania i autoterapii mają rację. to jest autoterapia i gdy kiedyś te słowa wydrukujecie, to od razu wam podpowiadam, że się leczę na blogu.

miałem sen. byłem bohaterem w grze komputerowej. miałem zdobyć coś z opuszczonego domu. gdy już zbliżałem się do tego przedmiotu odwróciłem się i zobaczyłem kobietę w czarnych krótkich włosach, która mierzyła do mnie z pistoletu z parszywym uśmiechem. zacząłem uciekać spadając z wyższych pięter na parter. kiedy udało mi się uciec wpakowałem się w ostre krzaki, które zniszczyły mi twarz. przede mną było koryto rzeki. jakaś postać pojawiła się obok mnie. obaj patrzyliśmy nagle z góry na dom, do którego wchodziła kobieta z dzieckiem. postać obok mnie powiedziała: Idź do niej. Tylko ona może cię wysłuchać. Później się obudziłem ze słowami w głowie: idź do niej. tylko ona może cię wysłuchać.

patrząc na moją psychikę, pewnie była mowa o babci, która umierała na podłodze trzymając mnie za rękę z niepokojem w oczach. bo nie zdążyłem. bo byłem zbyt wolny. ale nie mam jak pójść na jej grób. nie ma mnie tam gdzie powinienem teraz być. w filmach zawsze robią tak, że w tajemnicy przed wszystkimi wracają do swojej rodzinnej miejscowości i szybko uciekają. wyobrażam sobie co powiedzieliby moi rodzice gdyby nagle zobaczyli mnie z okna. / wydawało mi się że widziałem S./ powiedziałby Tata. /Ale przecież on teraz powinien być w pracy/ powiedziałaby mama /pewnie ci się wydawało/
a ja byłbym szczęśliwy wiedząc że nikt mnie nie widział.

/ Gdy jutro skoro świt porucznik powie: pal!
szkoda będzie mi tych chwil, gdym był z dala od twych warg.
Jeszcze słońcu powiem: cześć, a potem zacznie mi być żal,
że dalej sama musisz iść, kochana, przez ten świat. / 


lubię tę piosenkę. będzie mi teraz towarzyszyć we wszystkich kryzysowych poczynaniach, które będą miały miejsce kiedy znów mój świat zleci windą z siedemdziesiątego piętra do piwnicy a ja roztrzaskam moją psychikę o ziemny beton. i popatrzę w górę szybu windy, w którym nie będzie nic, bo tak wygląda ścieżka kariery zawodowej. 

przydałby się jeszcze Szklany człowiek żebym już totalnie stracił wiarę w siebie. mimo że się staram. mimo że mi zależy. za mało się staram i za mało mi zależy. nie nadaję się do tego. jestem zbyt słaby. 
powinienem się zakopać. podziwiam ludzi którzy potrafią się zaszyć w jednym miejscu albo uciec do ciemnego lasu gubiąc swoje życie i patrząc na zgliszcza mostów, które jeszcze się dopalają. chciałbym się tak bardzo zgubić żeby się nie odnaleźć. ale fizycznie, nie psychicznie. ciekawe jak to jest umierać z głodu albo pragnienia albo rozpaczy. ciekawe jak to jest mieć potrzaskaną psychikę, która jest jak lustro w którym nie pasują już żadne kawałki. jeśli moje życie byłoby lustrem na pewno byłoby czarne jak wieczór za mną. i potrzaskane tak, że każde odbicie byłoby zniekształcone. chciałbym stanąć twarzą w twarz z samym sobą. ciekawe czy wyglądałbym jak Dorian Grey na obrazie. mocny jestem tylko na zewnątrz. wewnątrz jestem kłębkiem niepokoju, który co noc eksploduje patrząc w zimną granatową ścianę. i chociaż mam się do kogo zwrócić. i chociaż wiem że komuś zależy. mnie samemu na sobie nie zależy. ja bym siebie nie wybrał, jak mówił Rzemyk. niech to wszystko się ułoży. niech nie będzie niepewności o jutro. niech nie będzie jutra. zasnąć nareszcie nie zbudzić się nigdy. spać doskonale spać. byłoby pięknie.

ciekawe jak to jest tracić świadomość. zanurzać się w nieznane. wiem że kiedyś tak skończę. że wszyscy tak skończymy. ale ciekawe jak to jest najpierw widzieć wyraźnie, później mniej aż obraz zniknie cały. widzę siebie na jakiejś ścieżce do której nikt nie ma dostępu i tylko ja sam muszę ją przejść. najchętniej rozpłaszczyłbym się w jakiejś bramie tak totalnie niewidzialny. to byłaby dobra historia. żyłeś z kimś, rozmawiałeś a pewnego dnia ten ktoś i cały świat wymazuje cię z pamięci, jakbyś nigdy nie istniał. ciekawe czy duchy tak mają. że jak umierają to nagle przestają chodzić i marzyć. i chcą być zauważone ale nie mogą. że tracą moc widzialną kiedy myśl o niej zostaje zastąpiona przez inną myśl. chciałbym to kiedyś poczuć. chciałbym na kilka godzin nie istnieć. gdy byłem nastolatkiem i mieszkałem mentalnie w górach nigdy bym nie sądził, że tej wolności nie odbierze mi nikt tylko ja sam ją sobie odbiorę. ale byłem głupi. jaki ja byłem głupi.

poniedziałek, 15 września 2014

lekcja 114

zawsze chciałem być chory psychiczne. te "zawsze" nadal trwa. chciałbym widzieć jakieś dziwne wizje i mieć ten fajny biały strój i chodzić w kółko po placu spacerowym w szpitalu. to byłoby naprawdę ekstra. gdybym dalej pisał to pewnie tak bym skończył. i opisywać to wszystko co bym widział też byłoby super. albo kiedyś widziałem taki obrazek, gdzie na ścianie były napisy stworzone przez osobę ze schizofrenią takie bazgroły różne. Wywracałbym oczami, pokazując jedynie białka oczu i zachowywał się szalenie jak młody Crouch w Harrym Potterze. I wywalałbym język i miał opętane oczy. Kiedyś trafię do szpitala psychiatrycznego, ja to wiem. Tylko muszę zacząć pisać.

poniedziałek, 8 września 2014

lekcja 113

mam poczucie że wszystko stracone. że przeprowadzka nie była dobrym pomysłem. że nagle wszystkie mosty które miały być trwałe runęły. że wszyscy mają swój zabiegany świat, który nijak mnie nie wchłonie. że nie ma nikogo. że świat się wali mi na głowę. że nic nie jest tak jak powinno. że przestaję istnieć. że jest czarno w moich oczach. że nie musi mnie wcale tu być.

oni byli i ich nie ma. wszyscy nagle stali mi się obcy. że jestem życiowym nieudacznikiem, który na nic nie zasługuje. który nic nie osiągnie. którego wszyscy tolerują, bo tak trzeba. którego mogłoby nie być.

nawet nie wiecie jak mogą piec oczy w pustym pokoju.

niedziela, 17 sierpnia 2014

lekcja 112

dorosłość oo tak panie eS. wkraczamy w nią z buta, najlepiej żeby był on pancerny. dorosłość bo jutro rozmowy kwalifikacyjne. może i byłem bezczelny kiedy odrzucałem oferty pracy bo mi się nie podobało. płaczące matki i bezrobotni ojcowie pewnie daliby mi po ryju. ale mam 23 lata mogę chyba jeszcze wybierać? o ile dorosłość w ogóle daje nam wybór. resztki studenckości zamknąłem w legitymacji studenckiej i nieodebranym dyplomie z magistrem na szóstkę. mam magistra, mogę zmienić imię i nazwisko na fejsie, dając sobie przed nie emgieera. ale po co. w moim życiu to przecież nic nie zmieni. spaliłem za sobą tyle mostów w ciągu dwóch miesięcy. z kilkunastu zrobiło się kilka. przepięknie jest. oczywiście że żałuję ale przecież nie dam tego po sobie poznać, bo życie mnie zniszczy.

moje serce jest wynajęte. oby na amen. to takie dziwne patrzeć na siostrę w białej sukni, składającą przysięgę że nie opuści L. do śmierci. dziwne było czytać hymn o miłości, w gruncie rzeczy w nią kiedyś nie wierząc. ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie czy jednak w nią wierzę. A. każdego dnia, poranka, wieczoru, popołudnia mnie przekonuje nieświadomie że jednak istnieje. nie wiedziałem również że rozdałem tyle nadziei. sam jej nie biorąc. czyjeś szczęście płodzi czyjeś nieszczęście. Katowice tego roku będą inne.

już niedługo moja ulubiona roku, ale w zasadzie cieszę się na nią tylko dlatego że będę mógł patrzeć na deszcz w świetle wrocławskich latarni, chodzić do teatru, podrzucać liście w parkach i skwerach. nie lubię tej ciepłej jesieni, ze słońcem i roześmianymi dzieciakami, chwytającymi się jeszcze wakacyjnych wspomnień, a zanurzonymi już w marzenia o grudniowym śniegu. tej jesieni nie mam zamiaru się zapadać. będę zarabiał swoje pieniądze i podróżował w dziwne miejsca które nie smakują w samotności. chciałbym też dokończyć moją przygodę z oficerem katowickiej policji i razem z nim również podróżować. może będę pisarzem. może będę pisał wiersze. może będę. może.

pisząc te słowa wisi nade mną plakat mojego koncertu. boże, to takie dziwne uczucie widzieć swoją twarz, może niezbyt zachęcają, ale jednak zapraszającą na koncert. koncert mi się podobał. mógłbym z tego żyć. mógłbym przemierzać kraj dla ludzi którzy by tego chcieli. w tej kawiarni pachniało duchami. naprawdę.


wtorek, 10 czerwca 2014

lekcja 111

ktoś idzie do ciebie trzymając w ręku nóż

Grabaż jak zwykle otwarty na świat i piękno tego, co nas otacza. Żartowałem. Nie ma żadnej otwartości ani piękna tego co nas otacza. Oddałem dzisiaj papierki magistersko - uchodźcowe. Pora na emigrację z tego raju dla niespełnionych pisarzy i poetów, których nienawidzę. Przyznaję się ze szczerym rozbawieniem - nie lubię wierszy Szymborskiej, Miłosza, Białoszewskiego. Nie lubię Orzeszkowej, Gombrowicza ani innej całej plejady gwiazd, które trzeba kochać, bo tak nam każą. W dupie mam co każą. Sam sobie każę.

Ciągle nas pytają co teraz jak teraz gdzie teraz.
Nie wiem.

Ostatnio przygotowywałem sobie odpowiedź: "gdzie mnie poniesie tam będę", ale jak już to wymyśliłem to przestali pytać, więc bez testu. przed nami przecież świetlana przyszłość.

Dobrze że to już koniec. Podlałem mosty benzyną a już niedługo bez żalu rzucę w nie zapałką. I nie będzie mi przykro.

zapomnij zapomnij
zamknij wszystkie drzwi

ludzie na festiwalach są niekiedy durni. Jestem oooo księżniczką poezji lub księciem poezji i zapierdalam z tekstem, którego nie rozumiem, ale i tak jest super bo raz ściszam głos raz podwyższam i to daje takie efektem super łaał. Super to wy macie puste miejsce w czaszce. Albo zaśpiewam tekst taki poetycki o smutnych ludziach, którzy umarli. Nie znam tych ludzi, niech umierają co mnie to. I zrobię z siebie aktorkę/aktora na scenie, żeby wszyscy widzieli jaka/jaki jestem fajna/fajny. Ale na korytarzu nie podchodź, bo jesteś niegodzien i chuj. I tacy ludzie to przyszłość polskiej muzyki. Ogłuchnę jak najszybciej. 

niedziela, 1 czerwca 2014

lekcja 110

chyba jednak zabiorę się za tę książkę
tak bardzo nie chce mi się nic
coraz częściej wiem
że nigdy nie będę do nikogo należał
bo słowo należeć
wprowadza ogarniczoność
a nie lubię ograniczoności


i wiem też że świat się kiedyś skończy
i że ja skończę mój świat
i niechże już się skończy
to co się zaczęło

nocny dom
prowokuje puste mieszkanie
a pełne mieszkanie
pusty dom

wtorek, 29 kwietnia 2014

lekcja 109

już niedługo scena. wyjeżdżam do Żegiestowa, zupełnie nie wiedząc, co nas tam czeka. i dobrze.

' hold your dreams don't ever let it go ' tego się musiałbym nauczyć. trzymać się marzeń.

"jeśli ja sam nie zapłaczę nad swoją śmiercią, kto zapłacze" podoba mi się ten tekst wymyślony w nocnych katowicach.

czwartek, 24 kwietnia 2014

lekcja 108

wiecie za czym tęsknię? za czasami kiedy byłem dzieckiem. Ale nie dlatego, że nie znałem dorosłości itd. Moja rodzina cała jest górnicza. I tęsknię za czasami kiedy tata szedł do pracy, barbórki to było najważniejsze święto w roku. było jakoś tak. inaczej. do dzisiaj pamiętam, gdy chodziłem do podstawówki, miałem lekcje do 16. czaicie? dziecko w zimie idzie samo ze szkoły. Wtedy jeszcze były zimy i było super. Wracałem 4 grudnia i była barbórka i mijałem pijanego faceta. Bałem się fest, ale potem uznałem, że skoro to barbórka to pewnie górnik świętuje. Pamiętam te czasy kiedy budziłem się o 4 rano, bo tata wychodził do pracy, mama szykowała mu kanapki, a potem drżała przez 8 godzin, żeby nic tacie się nie stało. To było takie rodzinne. Mój dziadek pisał nuty dla orkiestry kopalnianej i zawsze w urodziny przychodzili mu grać pod okno.


Nie żałuję, że mieszkam na Śląsku. Jestem dumny, że mieszkam na Śląsku i że było mi dane doświadczyć tej kultury. Być może za 10-15 lat już nie będzie kopalń i tej kultury. Ale ja nie zapomnę dzieciństwa o i paczek ze słodyczami, które tata nosił z pracy i uśmiechu mamy, bo była kawa, jakieś ciastka, ogólnie jakoś dało się odczuć, że ktoś o nas dba. Ale w niebie wtedy nie było nikogo mi bliskiego.

A teraz jest was tam dużo więcej.

środa, 23 kwietnia 2014

lekcja 107

Zapal mi papierosa i włóż go do moich ust
Jesteś jedyną osobą, którą chce mieć mnie obok.
I mogę wymyślić tysiąc powodów dlaczego
Nie wierzę w ciebie, nie wierzę w ciebie i mnie.

Śmiało, nalej mi drinka, wciąż będziesz wszystkim o czym myślę.

czwartek, 10 kwietnia 2014

lekcja 106

za czarne czasy zdrowie!
niegrzeczni chłopcy
wybierają zaręczynowe pierścionki
twarde krawężniki
zastąpiły im wygodne krzesła
w oświetlonej kuchni
z dobrym obiadem
kiedyś mamusi
teraz żony

za czarne czasy zdrowie!
niegrzeczni chłopcy
nie piją oranżady w szklanych butelkach
nie mają porozdzieranych łokci
nabiegłych oczu od wysiłku
biegania za piłką
i dziewczynami
piją whisky
w szklankach z lodem

za czarne czasy zdrowie!
mamy roztrzepane serca
zamiast roztrzepanych włosów
 szturchamy się już tylko
w parze ze sztucznym uśmiechem
cześć stary coś u ciebie
czy żona daje w kość
czy dziecko płacze w nocy
czy wiesz kim jesteś teraz?

wznosząc takie toasty można byłoby się zalać w trupa.

wtorek, 8 kwietnia 2014

lekcja 105

Tego dnia postanowiłem nie robić nic. Jak to zwykle bywa, kiedy planuje się nie robić nic, nagle okazuje się, że trzeba zrobić wszystko. O 7 rano zadzwonił mój telefon.

- Taaak? - odezwałem się zaspanym głosem.
- Cześć, z tej strony Marek.

Marek to skurwysyn. Ściślej mówiąc - mój szef. Ma wyjątkowo ohydny gust, jak na policjanta, nosi tanie garnitury ( oczywiście wtedy, gdy nie nosi munduru ), pali tanie papierosy i pieprzy tanie dziwki. Jego życie sprowadza się właśnie do tego słowa - tanie. Jego żona mogłaby mieć na imię Tania, wtedy wszystko by się dopełniło.

- Słuchaj, wiem, że masz urlop po swojej ostatniej akcji, ale pilnie cię potrzebujemy. W lesie murckowskim znaleźliśmy ciało. Nie ma na nim żadnych śladów - zaczął opowiadać.

Standard. Gdy nie ma nic, trzeba wezwać Kacpra, żeby znalazł wszystko. Aktualnie nie miałem na to ochoty, przeciągając się w swoim łóżku.

- Ok, i co ja mam z tym wspólnego? - odparłem.
- Jesteś naszym najlepszym śledczym. I ja wiem i ty wiesz, że takie historie strasznie cię jarają - powiedział. Fakt, tutaj miał rację. Nie znosiłem wszystkiego, co było proste łatwe i przyjemne.
- Mam teraz wolne i zamierzam z tego korzystać, ile będę mógł - zacząłem.
- Jest jeszcze coś.
- Tak?
- Obok ciała znaleźliśmy znaleźliśmy wypalone jakieś dziwne symbole.
Zaczyna się robić ciekawie...
- Dziwne, to znaczy jakie? - spytałem.
- Pierwszy raz widziałem coś takiego, więc nie wiem, jak ci to wyjaśnić. Musisz to zobaczyć sam - odparł szef.
Cholera, nie chciało mi się wstawać, ale taka sprawa nie zdarza się często.
- Dobra. Ale te zaległe dwa dni będę mógł wybrać, kiedy będę chciał - zaproponowałem.
- Niech będzie. Za ile możesz przyjechać? - spytał
- Za pół godziny - powiedziałem niezbyt zadowolonym głosem.


To mógłby być ciekawy projekt. 

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

lekcja 104

"ja w ogóle kochałem zmrok, to była jedyna chwila, kiedy miałem wrażenie, że może się stać coś wielkiego, że po zmierzchu, o zmroku wszystkie rzeczy są piękniejsze, wszystkie ulice, wszystkie place, że wszyscy ludzie wieczorem, gdy tak idą, są piękni "
B.H.

ja wolę zmrok niepokojący i amerykańskie knajpy, amerykańskie sitcomy, amerykańskie książki i amerykańskich ludzi. nigdy nie byłem w amerykańskiej knajpie, nie oglądam amerykańskich sitcomów, nie czytałem książek po amerykańsku i nigdy nie spotkałem Amerykanina.

niedziela, 30 marca 2014

lekcja 103

dziadkowie zniknęli
ciotki są
wujkowie zniknęli
rodzice są

teraz powinno być wiecie jak w więzieniu takie skreślone kreski. lubię pogrzeby. i była tam dziewczyna, której nie znałem i nie widziałem wcześniej. nie wiem jak się nazywa nie wiem skąd jest. ale zwróciła moją uwagę sobą. rzadko kiedy tak się trafia. miała w oczach zagubione miasto, które sama tworzy kiedy nikogo nie ma, a gdy wszyscy są, widzą tylko mury tego miasta, którymi ona się odgradza od świata.

w innym świecie pomyślę sobie, że tak, że będę próbował.

w tym świecie mówię ci żebyś przestała mi pieprzyć w głowie.

w innym świecie będziesz moją dziewczyną i będziemy słuchać coldplay na autostradach.

w tym świecie mówię ci żebyś przestała ze mną igrać bo ochłodzi mi się wzrok

w innym świecie będziemy się codziennie obok siebie budzić wiedząc, że świt będzie piękny tylko wtedy, gdy będziemy w nim naprawdę oboje

w tym świecie budzę się sam, świt mam za noc a piękno widzę tylko w starych kamienicach.

tak nagle dorosła wiosna
a ja nie obudziłem się z jesieni
jestem rozsypany jak liście
te niedojrzałe jeszcze
czyli wcale.

zrobię sobie tatuaż z napisem nie ufaj nikomu wracaj szybko do domu żeby przypieczętować nocne powroty na autopilotach

niedziela, 23 marca 2014

lekcja 102

postanowione. wszystko postanowione wszystko będzie jak chcę. ciekawe jak to jest obudzić się w starym szpitalu psychiatrycznym. pustym. z opaską na ręce jakby było się pacjentem.
na dworcach zawsze jest najwięcej miłości.
w szpitalach jest najwięcej krwi.
w kościołach jest najwięcej zwątpienia.
na cmentarzach jest najwięcej życia.

zapuścić się w ziemię, uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec
stąd.
do domu wrócę zimą.

poezja to nazywanie słów
czy
słowami nazywamy poezję

uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec
 stąd.

w przerwach między "teraz" a "nigdy" zaczyna się obecność.
jesteś teraz
a może nigdy cię nie było

zawsze byłaś
a może już nigdy cię nie będzie

zaczyna świtać. nie w życiu. 

niedziela, 16 marca 2014

lekcja 101

/ słyszałem jego krok
wzdłuż mojej kamienicy
utkwiłem chciwy wzrok,
gdy kroczył po ulicy
chorałem flet mu brzmiał
donośnie niczym dzwon
był w tym cały żal
i czerń tysiąca wron
i wtedy zrozumiałem nagle, że to on /

tylko noc. parszywa w noc podczas której nie warto umierać bo nie ma ku temu warunków. kamienica, której starości nie można porównać z żadnym z ludzi. wspomnienia które wchłonięte przez ściany nigdy nie wybrzmią. przypadkowy człowiek w kloszardowym płaszczu, połatanym przez niekończącą się tułaczkę po świecie. chciałbym wtulić się w kamienicę żeby przekazała mi cząstkę swojego oddechu. i dotknąć kloszarda który powie mi co to życie.

/na boso zbiegłem w dół
wyszedłem mu na przeciw
w podwórzu głodny szczur
buszował w stercie śmieci
przy bokach ciepłych żon
gdzie chuć z miłością śpi
wtuleni w kołdry schron
rodzinny grali film
a ja tak chciałem znać odpowiedz
dokąd iść/

teraz już go dotknąłem. nie ma nudnego życia. spotyka tylko przechodniów wyczytując im wspomnienia z twarzy.  nie interesuje go życie prowadzone przez sto jeden procent społeczeństwa. a mógłby się w nie wpasować. nie chce. on zawsze wie dokąd iść. zna miasto którego jest częścią i tą częścią zostanie leżąc na miejskim cmentarzu pośród tysiąca zapomnianych grobów.

/ po bruku gnałem w dół,
żeby mu zabiec drogę
miał płaszcz z wężowych skór
i wokół wiało chłodem
obrócił ku mnie twarz
swe oczy pełne wron
a blizny dawny blask
skrywały niby szron
i wtedy zrozumiałem nagle kim był on/

nie znasz czerni jego oczu. powoli stawałem już nim i zaczynałem rozumieć jego istnienie. wiedziałem doskonale że stanę się tak samo koszmarnie nieprzystosowany do rzeczywistości. wystarczy że zbada mnie ktoś kto powinien to robić. opowiadaliśmy sobie niestworzone historie tak jakby zdarzyły się wczoraj. fantazjowaliśmy o przeszłości tak jakby była przyszłością, w którą ani ja ani on nie wkroczymy. to było piękne. moja twarz się już zmieniła.

/mój darmodziej, miłość gra
wierny naszym losom
bard, który zna wszystkie sny
i przemyka nocą
mój darmodziej, słodki grzech
z jadem pod językiem
gdy sprzedać chce to co ma
igły ze słownikiem /


znałem już wszystkie oddechy tego miasta. wniknąłem w jego parszywość sam będąc parszywym. nie wiedziałem dokąd prowadzi dzień. wiedziałem dokąd zaprowadzi mnie noc. jestem tym którego stworzyła noc. i tylko jej mogłem być wierny. byłem pasożytem który żywił się oddechem jasnodziennych przechodniów. ci nocni nie byli niczego warci. nie byłem zwykłym przechodniem. czytałem wam z twarzy. mieliście myśli latające nad głową. nigdy nie chciałem wam ukraść wspomnień. wtedy była na mnie pora. uciekłem w pierwszą bramę wiedząc że wchodzę w inny świat. bramy tamtego miasteczka, które pojawiało się tylko w nocy przyjęły mnie jak brata. czekałyśmy na ciebie, mówiły. czekałyśmy a długo kazałeś na siebie czekać.

czwartek, 13 marca 2014

lekcja 100

setna notka to jakiś jubileusz. To ironia ponad rok temu słuchaliśmy piosenki z "The Perks" i dziś znów mówimy "We are infinity". Cieszę się, że ten film został.

Półtora roku czytania tego bloga, słowa które wstrząsają, czasami wkurzają, ale chyba przede wszystkim poruszają. Bo to siedzi gdzieś głęboko i chcemy to wszystko wyrzucić, ale boimy się sami przed sobą do tego przyznać, bo przecież "sam sobie poradzę". Niestety to się wydaje śmieszne, ale czasami człowiek potrzebuje drugiego człowieka nawet jak jest najsilniejszy pod słońcem, chociażby żeby o 23.20 siedzieć, pić piwo (z sokiem i bez) i gadać gadać gadać (ale i milczeć) o tym co ważne no i tym co mniej też.

A co z okazji jubileuszu?
No to chyba spełnienia przede wszystkim, tego ARTYSTYCZNEGO, masz pisać!

"Przecież nie będziemy się kochać wiecznie, prawda?". No nie wiem, zobaczymy.

Chyba ktoś powiedział, że dobre jest zawsze przed nami, no to patrzymy co przed nami bo przecież jesteśmy wolni.

Dziękuje
E.

środa, 12 marca 2014

lekcja 99

każdy coś ode mnie chce. każdy ode mnie czegoś żąda. dlatego łaskawie i grzecznie proszę.

kurwa odpierdolcie się. naprawdę. ty ty i ty. odpierdolcie się. nie mam dla was czasu a nawet gdybym miał to i tak kazałbym wam spierdalać bo nie chcę was oglądać, nie chce mi się was słuchać i generalnie chuj wam w buzię. nie chcę was oglądać, bo mam dość. mam dość tego, że istniejecie, że oddychacie tym samym tlenem. naprawdę mam was kurwa dość.

mam dość waszych problemów, waszych myśli, waszego istnienia.
waszego narzekania. waszego bólu istnienia i tego, że macie jakiś problem. w dupie mam wasze problemy. mówiąc mi o swoich problemach dokładacie ich do moich a to nie jest mi na rękę, nie leży w moim interesie i generalnie chuj mnie to obchodzi . dziękuję to tyle.
S.

niedziela, 2 marca 2014

lekcja 98

wiecie co jest najgorsze w graniu w zespole, który w pewnym kręgach jest sławny? to, że gdy kończy się koncert to przestaje się być sławnym. wczoraj byłem zajebiście oklaskiwany jak cały zespół, a ludzie bili mi brawo. dzisiaj zadzwonili przyjaciele czy pomogę im kłaść panele. zgodziłem się, bo nie jestem gwiazdą, a przyjacielem.

a wczorajszy koncert był drugi w kategorii najlepsze. kocham tę energię. kocham skakać na scenie. kocham robić show, takie jakie zrobiliśmy wczoraj. najbardziej mi się jednak podobało to, że po koncercie przyszły dziewczyny ( nie zabrałem do garderoby, bo nie ) i ze smutną miną zapytały, czemu nie zagraliśmy piosenki, której tytuł jest nazwą ich zespołu. i to było najlepsze. bo wystarczyło parę akordów i słów, żeby spowodować uśmiech. i koncert na korytarzu po koncercie właściwym. nawet jeśli stawka zostaje taka sama. Coś, co robi się dla kogoś jest bezcenne. I nasz koncert miał relację live. Oglądało nas co najmniej 14 tysięcy osób. Naprawdę czułem się świetnie i mógłbym to robić codziennie. Jeździć w dalekie trasy, jeść w busie, spać w busie, a wieczorem powodować uśmiech.Miasto papieża następne. Chcę to robić i będę to robił. Zwłaszcza, że z Matyldą układa się lepiej niż kiedykolwiek.

Zaczynam się przebranżowiać. I czuję że magisterka, przed którą większość trzęsie tyłkiem nie jest do niczego potrzebna. Bo po co papierek, że jestem magistrem z polonistyki, skoro robię strony internetowe. Niepotrzebne jak wojna Rasiji z Ukrainą. Mimo zmęczenia i siedzenia po nocach nadal mam z tego satysfakcję. Może nie mam już czasu na spotkania i doba zaczyna mnie ograniczać. Moje życie się odmienia.Przecież nie będziemy się kochać wiecznie, prawda?

 I tylko szkoda mi wyjściowych wieczorów. Na pewnym peronie jest napis "Od kiedy cię spotkałem wiem, że samotność zaczyna się parę kroków od ciebie". ładne. mimo, że CIEBIE jeszcze nie spotkałem.

zapisz mi we mnie twój głos
gwarantuję, że nie zapomnę
tak jak  twoich słów
trafiających w pustkę
w której mieszkam ja

niedziela, 16 lutego 2014

lekcja 97

macie też tak, że jak kręciliście z jakąś osobą a potem nie, a potem ta osoba udostępnia że jest w związku to trafia was szlag ciemny i myślicie 'czemu to nie ja?'. w sumie nie obchodzi mnie to, ale ja tak mam. syndrom psa ogrodnika. podobno większość małżeństw poznała się w wieku 18-25 lat. zostało mi półtora roku.  ale  przecież nie będę tutaj mówił o małżeństwie, jedno w rodzinie wystarczy.

brakuje mi jakiegoś życia artystycznego. takiego jakiegoś obcowania ze sztuką. jeśli myślałem że czytanie wierszy do sesji jakoś mi w tym pomoże to daję sobie mandat artystyczny, w sensie karę a nie że mogę gdzieś z tym mandatem startować. co najwyżej do zeszytu żeby coś skrobnąć.

o albo chciałbym zobaczyć film który mnie przekona i nie wyłączę go w połowie. ostatnio tak robię bo mnie wszystko nudzi. albo chciałbym się nieszczęśliwie zakochać. to byłoby super, ale nie że chciałbym się poużalać tylko żeby były jakieś emocje bo tak jak na razie nic na mnie nie działa. świat byłby o wiele prostszy gdybyśmy sobie mówili wszystko wprost.

jak będę duży to sobie skonstruuję wehikuł czasu i będę skakał po epokach od jeżdżenia na tyranozaurach po jeżdżenie w dorożkach. zamieszkałbym też w jakimś pałacu i walczył w powstaniu jakimś. ale najbardziej to lata 80. ciekawe czy człowiek który mówi kim chciałby być wie tak naprawdę kim jest teraz.


niedziela, 9 lutego 2014

lekcja 96

chwilowo chciałbym mieszkać w USA. ale nie dlatego że nowy jork i łał mieszkam na manhattanie i moja twarz odbija się w szybach i tak super bo pstryknę fotkę na fejsbuczka trzymając w drugiej ręce kubek ze starbucksa. to można robić w polsce.

ja chciałbym pojechać na jakąś farmę w usa. i słuchać muzyki country, tańczyć na werandzie jakiegoś domu tak jak to zawsze jest. zamiast pić w mieście piłbym na wsi. o i jeszcze chodzić na takie potańcówki. oni zawsze tam mają takie śmieszne kotyliony, lampki choinkowe i dużo kobiet które chodzą w sukienkach, spódnicach. i bujany fotel chciałbym mieć na werandzie. i psa jakiegoś brązowego ( ale nie jamnika, sorry jamniki ). mógłby też być kot. i konno mógłbym jeździć. kiedyś jeździłem ale nie teraz, bo nie mam czasu.

pokój z gitarami chciałbym też mieć. jedną jakąś starą, pożółkłą od słońca przy którym się grało i srebrzystą od księżyca przy którym się śpiewało patrząc na zielonooką blondynkę w zgrabnej sukience w kwiatki. oczywiście Matylda byłaby królową tych gitar ( wiedz że cię kocham nawet gdy masz humory i średnio brzmisz ). śpiewalibyśmy piosenki o miłości o tym że przyszła/nie przyszła będzie przyszłą/nieprzyszłą i ogólnie tak fajnie. gdybym mieszkał na takiej wsi to byłbym stolarzem. mierzyłbym z jakieś 180 cm miał flanelową koszulę i był przystojny i dobrze zbudowany. i mówiłbym z amerykańskim akcentem taki jak młariusz młaks kołlonko.

i miałbym pick up i prawo jazdy. spotykał się z chłopakami w barze, grał w bilard albo darta. takie sielankowe by wszystko było. żona, dzieci, dom, drzewo.

ale wtedy nie byłbym sobą. albo był ale na chwilę.

wtorek, 21 stycznia 2014

lekcja 95

dzwonili z nieba
czy się nie wybieram
na tamten świat
mówiłem im
jak mówię ja
że nie ma pociągu
na stacje takie jak ta

i tak sobie mogę pisywać różne bazgroły klawiaturowe. a może teraz w ciemnych barach dzieje się świat, który mnie interesuje. śmierdzę sesją taką najnowszą, zimową tylko z nazwy. słucham grabaża. mówi, że jest w Cafe Sztok. Coś w stylu baru u Harry'ego ale bardziej w dół niż w górę. Upodlona wersja baru. Ciekawe jak to jest, że kiedy nam się upadla świat, to szukamy wszystkiego, co by się utożsamiało z upodleniem. Że nie chcemy jakoś tak wyżej iść, tylko w dół w dół w dół. Ciężko się odbić od czegoś gdy jest się w tym głęboko, dlatego świat wymyślił dno.

/co za nierealny świat
 nie do twarzy nam dziś w smutkach/

spadnę tak już piętnasty raz. głową w dół oczami na twarz.  ten tekst jest tak stary a ja tak dawno go słyszałem. zakurzył się w tyle mojej głowy, zlodowaciał trochę i przeistoczył. Era plejstocenu emocjonalnego. Jakieś tam pory roku są we mnie, jakieś mijam dziewczyny na ulicach przemienionych w miasteczka remontów. Jakieś tam mam jeszcze chwile uniesień muzycznych. Ale przecież interesują mnie tylko pieniądze, WIĘC KURWA MAĆ NIE MAM NIC ROBIĆ CO NIE SPODOBA SIĘ WAM.
chuj wam w buzie.

/nasze ramiona polne ślimaki
pławią się w stawie przytulania/

lubię tę lekcję taką poetycką. czuję się pan Sosnowski, żeby zrozumieć o co mi chodzi potrzebna jest znajomość moich pretensjonalnych znajomych i sytuacji, które miały miejsce na imprezach słownych rozmów w wiadomościach na Facebooku.  Wszyscy kipią zimą i kapie im z nosów mleko niedorosłości. Odrywam się od powietrza, żeby poczuć niepowietrze wtłaczane mi w płuca przez miasto. niby jesteśmy tacy życiowi już bo musimy, ale nie kręci mnie stanie w miejscu i kreowanie się na przykładnego męża, ale jak to powiedziała ciocia: będę dobrym ojcem.

/i czy to nasze usta
są jak niedobite kry/

do cafe sztok wpadam by zobaczyć że to jeszcze nie my


sobota, 18 stycznia 2014

lekcja 94

Dziś na pewno, już to wiem,
Pójdę spać, zapomnę Cię
Pójdę spać, zapomnę Cię
Polubiłam taki świat
i jego lekko gorzki smak.
Polubiłam taki świat.

Dziś na pewno, wiem to już,
Zamknę drzwi, zgubię klucz.
zamknę drzwi, zgubię klucz.
Wymyśliłem sobie sen :
Jasne dłonie, w czarnej mgle
Pójdę spać, zapomnę Cię.

Ile łatwiej by nam było,
gdyby był łaskawszy dla nas czas?
Jakby tak się urodziło, w innej erze
każde z nas...?
Kiedy znowu świat nastraszy swoim końcem,
odejdziemy czarną drogą tam,
gdzie każde z nas ma jeszcze jakieś słońce
Ty donikąd, ja za Tobą.

Właśnie dziś, ostatni raz
Widzę w oknie Twoją twarz
Widzę w oknie moją twarz.

Tyle tych przeklętych miejsc
Pełnych nas... niepełnych mnie
Pójdę spać... pójdę spać, zapomnę Cię




i ta melodyjka z pozytywki
jak w ołowianym żołnierzyku
cudo



wtorek, 14 stycznia 2014

lekcja 93

są takie dni jak te że w słuchawkach pociągowych do k. potrzeba mi tylko skrzypiec i echa jak w "folksite". i nieco szarości takiej jak ta. i złego humoru jak ten. i obrazów beksińskiego jak te. i popołudnia jak ten. i (nie)świadomości przygotowania do życia. i plucia myślowego na te karzełkowate formy mózgu wykształcone u dziewięćdziesięciu dziewięciu procent ludzi których spotykam. to jest właśnie ten stan kiedy by się chciało uciec a się nie może. kiedy by się chciało powłóczyć a nie może. trzyma mnie to wszystko tutaj.

i choć mam to wszystko tutaj znajdziesz we mnie tylko ducha.


poniedziałek, 6 stycznia 2014

lekcja 92

tak wyjść na ulicę i tańczyć z parasolem w dłoni bo przecież śniegu nie ma i zima taka niedojrzała nie dorosła jeszcze by przyjść. i patrzeć na ulice
zapalone wszystkimi ludźmi
i wdychać oddech starych kamienic
i dym z barów u Harrego
i patrzeć patrzeć patrzeć
jak świat staje się nierzeczywisty

i czuć pozorny upływ czasu
jakbyśmy w ogóle nie istnieli
jakby to się nigdy nie działo

a niosłoby nas tylko echo kroków
wchodzących coraz bardziej w noc
i nocy tej pragnąc unieślibyśmy się w świat
by zobaczyć z góry
to co dzieje się naprawdę

w snach