sobota, 26 listopada 2011

lekcja 9

Tej wiosny

Na brzegu filiżanki został ślad pocałunku, idę za nim
W nieznanym kierunku i zatapiam się
W twojej lekkiej jak latte sukience prawie latem
Gdy wszystko wystarczy trącić, by brzmiało

Tej wiosny

Wybiegłaś wprost pode mnie i miękko rozlały się smaki
Na wszystkich ścieżkach ode mnie do ciebie i od ciebie do mnie
Na drobnych pęknięciach naszych ust tam jeszcze
Nie gonił nas deszcz, nie gonił nas deszcz, który zmyje wszystko i wonnie

Tej wiosny

Zakwitły pierwsze przyjemności w kawiarniach i na białych ławkach
Na palcach i w czule posyłanych głoskach
W ramionach kamienic, gdzie zasypiały zmęczone popołudnia
I w unoszonych do ust filiżankach

Wtedy jeszcze

Nie gonił nas deszcz, nie gonił nas deszcz, który zmyje nas ze stolików
Który porwie nasze kroki z bruków i raz na zawsze zatopi
Tej wiosny nie gonił nas deszcz, był daleko poza widokiem
Nie było go widać nie było widać, deszczu z naszych dużych i czujnych okien

niedziela, 20 listopada 2011

lekcja 8

nareszcie kocha mnie mój internet. czekałem na tę lekcję 8 ale to wszystko nie miało być tak. miał być już śnieg ( 3 grudnia jest już jarmark świąteczny w K. ), miał być romans jak z filmu, a zapomniałem nazwiska romansowej dziewczyny. ale zaczynam świąteczne zakupy, na te BARDZO świąteczne poczekam na siostrę. tak sobie myślę, że dwa lata temu wyjeżdżając z R. wiedziałem że będą wtedy dwie grupy ludzi. jedna która mnie wychowała a druga która będzie starała się to wychowanie podreperować albo zniszczyć. to też nie wyszło. teraz jest grupa z R. grupa z K. i ta pociągowa, dzięki której nawet 3 godziny nieuzasadnione w pociągu nie stają się męką słuchawkowo-muzyczną. ani nawet książkową. nie wiem dlaczego ludzie na efpe uważają że czytanie z musu zabija te dla przyjemności. te z musu to przecież też przyjemność.no może prócz Ingardena. poeta we mnie już żaden, ale podczas nocnych wędrówek po K. sklecam w pamięci wiersze które mogłyby mnie określić. wracając do trzech grup- to przykre że żadna z nich nie zna mnie do końca. wychowanie przecież nie wiąże się z poznaniem do końca chyba. chcę do lat międzywojennych. koniecznie i nieodwołalnie. sam się przecież nie odnajdę tutaj.

' i czuję jak niewidzialna pętla
zaciska moją szyję
ledwie trzymam się powierzchni
ja jestem tylko pyłem'

piątek, 11 listopada 2011

lekcja 7

cudowny czas. chyba czas między 1 listopada a 24 grudnia jest najlepszy na świecie. bo idziemy od zniczowych  nieuśmiechów do karpiowej radości ( lub choinkowej jak ktoś nie lubi karpia ). siostra A, zaraziła mnie Dżemem, wstyd się przyznać, lubię tylko ich najlepsze piosenki, nie kręci mnie blues. zacząłem już pisać wiersze na rozgrzewkę, by nie zapomnieć jak się trzyma pióro "na poetę". w głowie mam jakiś mały pomysł na coś większego, ale niech to dojrzewa dojrzewa dojrzewa aż to urodzę. i wtedy będzie pięknie. coś jakoś nie daje mi radości to wszystko, chyba się rozchorowałem na rzeczywistość, ale to jak zwykle przejściowe. przecież będzie dobrze : )

głupio mówić o zakochaniu gdy się dopiero co jedno straciło ale przecież po to jest świat, bo jak śpiewa T.M.- życie to jest przecież taki towarzyski flirt. flirtujmy więc. chciałbym wejść do takiego pociągu który mnie zawiezie na jakiś skraj świata obojętnie który bo chyba są ich miliony. tam postawię tabliczkę że byłem tu przedśmiertnie. odpalę potem fajerwerki samego siebie i zagram koncert dla ludzi którzy będą śpiewać moje teksty. jak Tracy Chapman śpiewający o szybkim samochodzie.

wtorek, 8 listopada 2011

lekcja 6

słuchamy z siostrą A. i umieramy na wish u were here. każdy z nas obojga ma z tym jakąś historię, ale każda jest według nas tak samo głupia. czas się zestarzeć bo mam egzystencjalne pytania. ciekawe czy nasi rodzice w naszym wieku też tak myśleli. albo może my jesteśmy bardziej świadomi tego że jesteśmy. i nie to że jesteśmy inteligentniejsi tylko chyba bardziej masakruje nas rzeczywistość. a może też nasi urojeni bohaterzy są duchami i nie istnieją.

dzisiaj wieczorny spacer po k. i słuchanie strachów. grabaż jest wielkim poetą i czyta mi w myślach bo mu pozwalam. i potem może pisać takie dobre teksty o tym że zapala nocną lampkę a ty uśmiechasz się przez sen gdy sen przychodzi zaraz. w mojej wyobraźni trzaskają wieczorem okna i tylko czarny kot przebiega mi drogę, bo nieszczęść nigdy za mało. tak jakoś ta jesień mnie masakruje niekolorem. chyba w jesień najbardziej się odkrywamy ze wszystkim, bo na wiosnę trzeba być radosnym, w lecie się wyjeżdża a w zimie jeździ na sankach. a co można robić w jesień ? bawić się w złote myśli wypisane na kartkach przez marnych poetów. jeszcze mam wiele tekstów ale one jeszcze nie są dojrzałe. ale są ciemne. jak ten wieczór.

poniedziałek, 7 listopada 2011

lekcja 5

nie lubię tych ludzi. kaczmarski kiedyś śpiewał: mój pies nie lubi psów a ja nie lubię ludzi. ludzie to też psy. niektórzy przynajmniej. gonią za czymś na co nie zasługują a potem drą gębę ' o boże moje życie jest beznadziejne'. żebyście się kurwa zmęczyli. to przejściowy stan u mnie na pewno przejściowy, z reguły jestem spokojną tykającą bombą. pseudointeligencja mojej grupy boli tak w oczy. aj hejt ju. dzisiaj pomyślałem że po co. oni gdzieś wszyscy biegną biegną popychają przepychają upychają a ja stoję na środku i myślę o co chodzi. nie chce takiej przyszłości. chciałoby się zatopić w fotel palić papierosy i pić wódkę. tak po prostu z kimś bez kogoś. raczej z kimś.

jestem chory na wszystko kochana i nie wiem co mnie tu czeka

niedziela, 6 listopada 2011

lekcja 4

lubię miasto, ponieważ nim oddycham. najbardziej oczywiście za to, że w nocy zamienia się w tlen. sprawdźcie naprawdę- rano wszystkie budynki parują tlenem i dopiero w nocy znów go mają. już wiem dlaczego nie piszę wierszy, zrozumiałem to w drodze na zakupy ( jakie to poetyckie ). żebym mógł pisać potrzebuję się zrobić 'na poetę' . czyli moje ego musi być zgodne z tym, jak ja sobie wyobrażam poetę. oczywiście nie będę nosił kołnierzyka 'na słowackiego' czyli zagiętego u góry, ale tak po prostu. krok pierwszy- kupno perfum, które lubię. tak sobie myślę, że teraz obraz poetów się zmienił- nie są moczymordami z wymiętą koszulą, ale takimi normalnymi porządnymi ludźmi. mimo wszystko artyści tak mają, że niezbyt wyglądają i ich dusze są brudne. krok drugi- pióro. trzeba mieć takie nie od razu parker, bo to byłby snobizm, ale zwyczajne takie na naboje za 10 groszy. to koniec kroków. nie trzeba mieć pergaminów tylko taki zeszyt jakiś, można nawet pożyczać kartki.

wiele teraz się dzieje, tak jakbym chciał. gdzieś widziałem że bycie singlem jest takie samo jakie bycie w związku, tylko że więcej się pije i pali. a bycie artystą i singlem to już w ogóle. kultura imprezy kredens i przechadzki po cmentarzach.

do świąt 48 dni