wtorek, 31 marca 2015

lekcja 121

dawno tutaj nie było lekcji, ale redaguję sobie codzienność w sobie tylko znane wersy, dopisując dzień w dzień kolejne zwrotki. Ciekawe jak wyglądałaby książka o naszym życiu. Pewnie po śmierci dostaje się taką kartę biblioteczną, na którą można wypożyczyć tylko jedną książkę - książkę o sobie. I wtedy płacz i zgrzytanie zębów albo uśmiech w stylu - kurwa ale byłem głupi. Najzdrowiej żyje człowiek, co niczego nie żałuje. Zastanawiam się czy czegoś można żałować z przeszłości i żyć dobrze teraźniejszością. Skoro przeszłość na nas wpływa, to chyba nie.

- co robisz? - zapytała niepewnie
- dotykam twojej dłoni - odparłem, jakby było to oczywiste
- dlaczego?
- sprawdzam czy jeszcze jest w niej moje ciepło

Nie było.

Skoro ten fragment  tak łatwo można było napisać, to może wezmę się w końcu za pisanie czegoś kreatywnego. Chodzę znów do R., bo stwierdziłem, że pora wyjść do ludzi, żyć czymś innym niż pracą. Wychodzi mi to na dobre, bo nie jestem już tak spięty. Znów gram koncerty, takie apogeum będzie gdy zacznę swoje myśli przelewać na kartki i robić z nich piosenkowiersze.

chciałbym stać na krawężniku i patrzeć na wiatr.
chciałbym stać na moście i patrzeć na wiatr
chciałbym być wiatrem i patrzeć na stałość


Matylda domaga się ciągłych pieszczot, muszę tchnąć w nią nową energię strunową, żebyśmy nadal byli idealnie dobraną parą kochanków. słucham jazzu z najlepszej gry na świecie, najbardziej nastrojowej, najbardziej pięknej jak tylko mogła być piękna. Ta muzyka jest jak miasto nocą, pełne smutnych barów, ubranych w dym papierosów, wydmuchiwany przez niedoszłych lub zadoszłych mężów, którzy zostawili swoje kobiety w myślach lub w domu.  I jest tam, jak w barze u Harry'ego, gdzie ta jedyna ponoć była zjawiskowa.

Mam cały pokój w zdjęciach A. To nie ołtarzyk, ale przywiązanie, uzależnienie w dobrą stronę. Chciałbym jej pokazać cały świat, a pokazałem ledwie część i to tę mniejszą. Ale jeszcze jest czas. Jeszcze będzie.