niedziela, 25 sierpnia 2013

lekcja 87

po ostatniej lekcji trzeba mi było zrozumieć, że wolnym nie jest się nigdy, choćby się chciało być ze wszystkich stron.

lubię te wypady z chłopakami. ale teraz znów wszystko się zmieni. te wypady nie są częste. po powrocie od dzieci to miasto zatruwa mnie coraz bardziej. a dzisiaj czułem się taki wolny ponad cały horyzont. beztroski śmiech, lekkie plany na przyszłość. ale widać to już wyraźnie że nie ma mnie/ich w ich/moich planach. chociaż powtarzają mi, że wrócę do nich za rok.
oni mają poukładany świat, z którego każde wytargnięcie grozi kalectwem życiowym i niespełnieniem poukładania.
lubię te nasze wieczorne i nocne powroty samochodami, kiedy prześladujemy śpiące miejscowości, kiedy przecinamy ciemność światłami reflektorów i słuchamy Brothers in arms. Ta piosenka, przynajmniej tak czuję, jakoś nas łączy, ale za każdym razem jest zapowiedzią rozerwania przyszłych wspólnych dni, które nie nadejdą. I teraz kiedy to wszystko piszę, słuchając tej piosenki, wiem, że te wspólne dni znów się urwą. Oni pójdą do pracy, wrócą do swoich dziewczyn, które będą czekały z obiadem i spytają "jak było w pracy", "a może byśmy wspólnie pojechali gdzieś...". Mnie się to zawsze wydawało nudne. Dalej się wydaje.

Może jestem jakimś życiowym wykolejeńcem, któremu ciężko dogodzić, który zawsze będzie skuty jakimiś niewidzialnymi kajdanami wybrzydzania w kwestii robienia czegokolwiek. Zawsze chciałem być sławny, chciałem coś ludziom przekazać, choćby to miałyby być tylko słowa. Czyny tak mocno nie budują mostów jak słowa. Zawsze lepiej powiedzieć "będzie lepiej" i na tym pozostać. To może być jak zaklęcie, które coś stworzy. Może te będzielepiejowanie jest dla kogoś głupie, ale cóż można powiedzieć byłej dziewczynie, która rozstała się właśnie z chłopakiem. Będzie lepiej K.

Chciałbym już wrócić do tego miasta, w które wrosłem przez ostatnie lata. Chciałbym już zacząć studia, bo kojarzą mi się z jesienią. Ta pora roku mogłaby być zawsze. Jesień to pora samobójców, ale też początek umierania czegoś, by mogło żyć na nowo. Dzisiaj przeczytałem, że nie ma czegoś takiego jak koniec. Są tylko początki.

Wywołuję i przywołuję Cię początku, żebyś drogowskazywał mi zawsze. I przyjedź już do mnie bo samotność jest dobrą dziewczyną, żeby się z nią rozstać. I może są to wylewane myśli, które nigdy nie powinny u nikogo nadejść, ale nadchodzą. Wieczory to pora, gdy świat nie reaguje na wołania. Ale zawsze jestem na przekór. I nigdy normalny. Więc wołam teraz.