piątek, 23 listopada 2012

lekcja 58

tak się dużo podziało ostatnio że aż żal pisać tylko jedną lekcję ale reguły to reguły i trzymać się ich muszę. jak to jest że kontakt może być super potem gorszy a potem nic. tak się ostatnio dzieje. a przejście od nic do super nie istnieje i nie będzie istniał w moim życiu. jak to jest że ktoś poznaje kogoś przez kogoś innego a potem tego kogoś, który był zapoznawaczem ma w dupie. denerwujący proces. cieszę się bardzo na kraków poniedziałkowy mimo że jesteśmy totalnym zaprzeczeniem reguły od nicości do superości.

bardzo teraz jest muzycznie co jest tak radosnym etapem mego życia że aż niemożliwym. a skoro ty mnie nie chcesz i masz ochotę zamknąć się w dziupli to voila. zawsze gdy tak jest to sobie obiecuję że jeszcze ci pokażę ile straciłaś. i rzucę się w wir nauki będę superekstrahipermądrym kolesiem, którego wszyscy będą podziwiać. nie udało mi się to do dzisiaj. i dzisiaj też się nie uda. i pojutrze też nie. i może w ogóle. ale ja mam plan że się uda. plany są najważniejsze. reszta to już tylko my.

odhaczyłem na liście w portfelu gitarę. wreszcie swoją. najmojszą bardzo. lubię nazywać swoje rzeczy imionami kobiecymi. to przecież tak jakbym z kimś był. żartuję oczywiście. trzeba nauczyć się rozpoznawać ironię, bo jest to wbrew pozorom bardzo trudna sztuka. ale przydatna. gdy ktoś ją ujrzy zauważy pozna spotka wtedy może jest szansa że nawet jakiś kontakt się nie urwie. ale skoro często patrzy się na siebie to ciężko zobaczyć coś przed sobą. to dlatego się urwało.

nudzą mnie książki a może to ta rutyna mnie nudzi. poniedziałki pociągowe wtorki muzyczne środy zmęczeniowe czwartki domowe. i tak od października. dlatego kraków w poniedziałek. żeby nie patrzeć tak często na ludzi, którzy mnie otaczają bo ileż można jeść to samo ciastko. a kraków też dobry bo inny. może przywita mnie już śniegiem. ale na pewno muffinami i gorącą czekoladą. i tobą też mnie przywita choć większość ludzi uderzyłaby mnie w głowę gdyby wiedzieli po co tam jadę. ale i tak pojadę. bo chcę.