niedziela, 30 marca 2014

lekcja 103

dziadkowie zniknęli
ciotki są
wujkowie zniknęli
rodzice są

teraz powinno być wiecie jak w więzieniu takie skreślone kreski. lubię pogrzeby. i była tam dziewczyna, której nie znałem i nie widziałem wcześniej. nie wiem jak się nazywa nie wiem skąd jest. ale zwróciła moją uwagę sobą. rzadko kiedy tak się trafia. miała w oczach zagubione miasto, które sama tworzy kiedy nikogo nie ma, a gdy wszyscy są, widzą tylko mury tego miasta, którymi ona się odgradza od świata.

w innym świecie pomyślę sobie, że tak, że będę próbował.

w tym świecie mówię ci żebyś przestała mi pieprzyć w głowie.

w innym świecie będziesz moją dziewczyną i będziemy słuchać coldplay na autostradach.

w tym świecie mówię ci żebyś przestała ze mną igrać bo ochłodzi mi się wzrok

w innym świecie będziemy się codziennie obok siebie budzić wiedząc, że świt będzie piękny tylko wtedy, gdy będziemy w nim naprawdę oboje

w tym świecie budzę się sam, świt mam za noc a piękno widzę tylko w starych kamienicach.

tak nagle dorosła wiosna
a ja nie obudziłem się z jesieni
jestem rozsypany jak liście
te niedojrzałe jeszcze
czyli wcale.

zrobię sobie tatuaż z napisem nie ufaj nikomu wracaj szybko do domu żeby przypieczętować nocne powroty na autopilotach

niedziela, 23 marca 2014

lekcja 102

postanowione. wszystko postanowione wszystko będzie jak chcę. ciekawe jak to jest obudzić się w starym szpitalu psychiatrycznym. pustym. z opaską na ręce jakby było się pacjentem.
na dworcach zawsze jest najwięcej miłości.
w szpitalach jest najwięcej krwi.
w kościołach jest najwięcej zwątpienia.
na cmentarzach jest najwięcej życia.

zapuścić się w ziemię, uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec
stąd.
do domu wrócę zimą.

poezja to nazywanie słów
czy
słowami nazywamy poezję

uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec uciec
 stąd.

w przerwach między "teraz" a "nigdy" zaczyna się obecność.
jesteś teraz
a może nigdy cię nie było

zawsze byłaś
a może już nigdy cię nie będzie

zaczyna świtać. nie w życiu. 

niedziela, 16 marca 2014

lekcja 101

/ słyszałem jego krok
wzdłuż mojej kamienicy
utkwiłem chciwy wzrok,
gdy kroczył po ulicy
chorałem flet mu brzmiał
donośnie niczym dzwon
był w tym cały żal
i czerń tysiąca wron
i wtedy zrozumiałem nagle, że to on /

tylko noc. parszywa w noc podczas której nie warto umierać bo nie ma ku temu warunków. kamienica, której starości nie można porównać z żadnym z ludzi. wspomnienia które wchłonięte przez ściany nigdy nie wybrzmią. przypadkowy człowiek w kloszardowym płaszczu, połatanym przez niekończącą się tułaczkę po świecie. chciałbym wtulić się w kamienicę żeby przekazała mi cząstkę swojego oddechu. i dotknąć kloszarda który powie mi co to życie.

/na boso zbiegłem w dół
wyszedłem mu na przeciw
w podwórzu głodny szczur
buszował w stercie śmieci
przy bokach ciepłych żon
gdzie chuć z miłością śpi
wtuleni w kołdry schron
rodzinny grali film
a ja tak chciałem znać odpowiedz
dokąd iść/

teraz już go dotknąłem. nie ma nudnego życia. spotyka tylko przechodniów wyczytując im wspomnienia z twarzy.  nie interesuje go życie prowadzone przez sto jeden procent społeczeństwa. a mógłby się w nie wpasować. nie chce. on zawsze wie dokąd iść. zna miasto którego jest częścią i tą częścią zostanie leżąc na miejskim cmentarzu pośród tysiąca zapomnianych grobów.

/ po bruku gnałem w dół,
żeby mu zabiec drogę
miał płaszcz z wężowych skór
i wokół wiało chłodem
obrócił ku mnie twarz
swe oczy pełne wron
a blizny dawny blask
skrywały niby szron
i wtedy zrozumiałem nagle kim był on/

nie znasz czerni jego oczu. powoli stawałem już nim i zaczynałem rozumieć jego istnienie. wiedziałem doskonale że stanę się tak samo koszmarnie nieprzystosowany do rzeczywistości. wystarczy że zbada mnie ktoś kto powinien to robić. opowiadaliśmy sobie niestworzone historie tak jakby zdarzyły się wczoraj. fantazjowaliśmy o przeszłości tak jakby była przyszłością, w którą ani ja ani on nie wkroczymy. to było piękne. moja twarz się już zmieniła.

/mój darmodziej, miłość gra
wierny naszym losom
bard, który zna wszystkie sny
i przemyka nocą
mój darmodziej, słodki grzech
z jadem pod językiem
gdy sprzedać chce to co ma
igły ze słownikiem /


znałem już wszystkie oddechy tego miasta. wniknąłem w jego parszywość sam będąc parszywym. nie wiedziałem dokąd prowadzi dzień. wiedziałem dokąd zaprowadzi mnie noc. jestem tym którego stworzyła noc. i tylko jej mogłem być wierny. byłem pasożytem który żywił się oddechem jasnodziennych przechodniów. ci nocni nie byli niczego warci. nie byłem zwykłym przechodniem. czytałem wam z twarzy. mieliście myśli latające nad głową. nigdy nie chciałem wam ukraść wspomnień. wtedy była na mnie pora. uciekłem w pierwszą bramę wiedząc że wchodzę w inny świat. bramy tamtego miasteczka, które pojawiało się tylko w nocy przyjęły mnie jak brata. czekałyśmy na ciebie, mówiły. czekałyśmy a długo kazałeś na siebie czekać.

czwartek, 13 marca 2014

lekcja 100

setna notka to jakiś jubileusz. To ironia ponad rok temu słuchaliśmy piosenki z "The Perks" i dziś znów mówimy "We are infinity". Cieszę się, że ten film został.

Półtora roku czytania tego bloga, słowa które wstrząsają, czasami wkurzają, ale chyba przede wszystkim poruszają. Bo to siedzi gdzieś głęboko i chcemy to wszystko wyrzucić, ale boimy się sami przed sobą do tego przyznać, bo przecież "sam sobie poradzę". Niestety to się wydaje śmieszne, ale czasami człowiek potrzebuje drugiego człowieka nawet jak jest najsilniejszy pod słońcem, chociażby żeby o 23.20 siedzieć, pić piwo (z sokiem i bez) i gadać gadać gadać (ale i milczeć) o tym co ważne no i tym co mniej też.

A co z okazji jubileuszu?
No to chyba spełnienia przede wszystkim, tego ARTYSTYCZNEGO, masz pisać!

"Przecież nie będziemy się kochać wiecznie, prawda?". No nie wiem, zobaczymy.

Chyba ktoś powiedział, że dobre jest zawsze przed nami, no to patrzymy co przed nami bo przecież jesteśmy wolni.

Dziękuje
E.

środa, 12 marca 2014

lekcja 99

każdy coś ode mnie chce. każdy ode mnie czegoś żąda. dlatego łaskawie i grzecznie proszę.

kurwa odpierdolcie się. naprawdę. ty ty i ty. odpierdolcie się. nie mam dla was czasu a nawet gdybym miał to i tak kazałbym wam spierdalać bo nie chcę was oglądać, nie chce mi się was słuchać i generalnie chuj wam w buzię. nie chcę was oglądać, bo mam dość. mam dość tego, że istniejecie, że oddychacie tym samym tlenem. naprawdę mam was kurwa dość.

mam dość waszych problemów, waszych myśli, waszego istnienia.
waszego narzekania. waszego bólu istnienia i tego, że macie jakiś problem. w dupie mam wasze problemy. mówiąc mi o swoich problemach dokładacie ich do moich a to nie jest mi na rękę, nie leży w moim interesie i generalnie chuj mnie to obchodzi . dziękuję to tyle.
S.

niedziela, 2 marca 2014

lekcja 98

wiecie co jest najgorsze w graniu w zespole, który w pewnym kręgach jest sławny? to, że gdy kończy się koncert to przestaje się być sławnym. wczoraj byłem zajebiście oklaskiwany jak cały zespół, a ludzie bili mi brawo. dzisiaj zadzwonili przyjaciele czy pomogę im kłaść panele. zgodziłem się, bo nie jestem gwiazdą, a przyjacielem.

a wczorajszy koncert był drugi w kategorii najlepsze. kocham tę energię. kocham skakać na scenie. kocham robić show, takie jakie zrobiliśmy wczoraj. najbardziej mi się jednak podobało to, że po koncercie przyszły dziewczyny ( nie zabrałem do garderoby, bo nie ) i ze smutną miną zapytały, czemu nie zagraliśmy piosenki, której tytuł jest nazwą ich zespołu. i to było najlepsze. bo wystarczyło parę akordów i słów, żeby spowodować uśmiech. i koncert na korytarzu po koncercie właściwym. nawet jeśli stawka zostaje taka sama. Coś, co robi się dla kogoś jest bezcenne. I nasz koncert miał relację live. Oglądało nas co najmniej 14 tysięcy osób. Naprawdę czułem się świetnie i mógłbym to robić codziennie. Jeździć w dalekie trasy, jeść w busie, spać w busie, a wieczorem powodować uśmiech.Miasto papieża następne. Chcę to robić i będę to robił. Zwłaszcza, że z Matyldą układa się lepiej niż kiedykolwiek.

Zaczynam się przebranżowiać. I czuję że magisterka, przed którą większość trzęsie tyłkiem nie jest do niczego potrzebna. Bo po co papierek, że jestem magistrem z polonistyki, skoro robię strony internetowe. Niepotrzebne jak wojna Rasiji z Ukrainą. Mimo zmęczenia i siedzenia po nocach nadal mam z tego satysfakcję. Może nie mam już czasu na spotkania i doba zaczyna mnie ograniczać. Moje życie się odmienia.Przecież nie będziemy się kochać wiecznie, prawda?

 I tylko szkoda mi wyjściowych wieczorów. Na pewnym peronie jest napis "Od kiedy cię spotkałem wiem, że samotność zaczyna się parę kroków od ciebie". ładne. mimo, że CIEBIE jeszcze nie spotkałem.

zapisz mi we mnie twój głos
gwarantuję, że nie zapomnę
tak jak  twoich słów
trafiających w pustkę
w której mieszkam ja