poniedziałek, 25 maja 2015

lekcja 124

do napisania tej lekcji skłoniło mnie kilka rzeczy. przede wszystkim ostatni spęd Polaków do obskurnych lokali, które na szybko zostały zamienione w oficjalne sale z białą, czerwoną lub biało-czerwoną skrzynką. wyobraź sobie, że pracujesz w mojej branży. organizujesz jedno z najbardziej prestiżowych wydarzeń w kraju i dzwonisz do prezesa jednej z największych firm w Polsce, przedstawiasz się z imienia i nazwiska i słyszysz: O, myślałem, że prezydent do mnie dzwoni. nie kurwa, nie dzwoni. w dupie mam politykę. politycy są naprawdę chujowi i żrą z koryta i pewnie w swoich eleganckich domach mają obraz, na którym mają świński ryj, który jest tak naprawdę ich obrazem. 460 świńskich ryjów. wyobraźcie sobie ile to musi być warte. nic.

nawet nie wiecie jak bardzo określa nas nazwisko, a ludzie są w stanie cię ocenić, nawet cię nie znając, ale czytając twoje nazwisko. pal licho, kiedy masz na nazwisko tak jak ja. przy oficjalnych wynikach mam pół na pół - albo mnie polubią, albo nie będą chcieli ze mną rozmawiać. gorzej kiedy twoje nazwisko niefortunnie jest związane z wulgarną nazwą pewnej męskiej części ciała. wtedy ludzie od razu pod nosem się śmieją uznając, że pewnie jesteś chujowy nie tylko z charakteru ale z wyglądu też. żal żyć. nazwisko prawdę ci powie.

i teraz słuchając spokojnego jazzu w niespokojny wieczór wiele myśli przelatuje przez głowę zupełnie niepotrzebnie. szkoda że nie można ot tak się gdzieś przenieść. najlepiej w inną epokę. zawsze o tym będę marzył.

strasznie nie lubię tłoku, ludzie naprawdę mnie wkurwiają, a ja nawet nie potrafię opisać tego słowami, szkoda że nie jest tak jak kiedyś, gdy potrafiłem wziąć kartkę i opisywać to wszystko wielobarwnie i w miarę poetycko. przywiozłem sobie nawet Świetlickiego, ale nie pomogło w ogóle. ostatnio w ogóle nic nie pomaga. patrząc na ludzi i sprawdzając ich bilety do kina myślę, że chciałbym żyć tak jak oni. w swoim małym mieszkanku gdzieś w starej kamienicy, najlepiej na poddaszu. chociaż na poddaszu to może nie, bo może się okazać, że w mieszkaniu kiedyś zamordowano malarza i jego zwłoki leżą w zamurowanej części mieszkania, a jedyny znak, który nieżyjący daje to skrobanie po ścianach. u mnie w pokoju tyka niekiedy zegar, naprawdę go słychać, tylko nie wiem dlaczego i skąd ten zegar. nie wiem co odmierza, czy to czas przeszłości czy przyszłości. sam też nie wiem co mnie bardziej z tego interesuje.